W sztuce sakralnej forma zawsze służyła przekazowi – nigdy odwrotnie. Relikwiarz, który został przygotowany przez Andrzeja Adamskiego z okazji uroczystej beatyfikacji piętnastu sióstr katarzynek w Braniewie wymyka się prostym klasyfikacjom. To nie tyle przedmiot liturgiczny, ile symbol – opowieść.

Sacrum zapisane w metalu i bursztynie. Srebro opowiada historię

Dzieło Adamskiego powstało na zamówienie zgromadzenia i w ścisłej współpracy z jego przełożoną – s. Aleksandrą Zwolak. Sugestie dotyczyły symboliki: gałązka palmy (męczeństwo), krzyż (ofiara). Istotną kwestią było też odwołanie się do miejsca, czyli Warmii.

Reklama

Ale to artysta nadał tym znakom formę, która wykracza poza klasyczny język złotnictwa. Relikwiarz przypomina otwartą księgę, której jedna karta przeistacza się w porozdzieraną, ażurową gałązkę. Każdy listek tej gałązki dedykowany jest jednej z męczennic.

31 maja 2025 roku w Braniewie odbędzie się beatyfikacja piętnastu sióstr katarzynek - męczenniczek, które zginęły w 1945 roku. / dziennik.pl

Pomiędzy nimi znajdziemy niewielkie bursztyny, które mają budzić skojarzenia z kroplami krwi i łez. Najbardziej zaskakuje kolorystyka i minimalizm, które są nietypowe dla tego rodzaju przedmiotów liturgicznych. Dominuje czerń, szarość, chropowata faktura. Rewers relikwiarza odtwarza tę samą gałązkę, ale zamyka ją w formie przypominającej warmińską kapliczkę – symbol przynależności i lokalności. Na rewersie puszki relikwiarzowej – unikatowy bursztyn z naturalną inkluzją.

Pół roku tworzenia "żywej formy". Tak powstawał ten relikwiarz

Tworzenie dzieła trwało ponad pół roku. Całość wykonano ręcznie z jednego arkusza srebrnej blachy – bez wsparcia komputerowych systemów projektowych. Nie robię rysunkowych projektów, ani komputerowych wizualizacji. Jest tylko wizja, zarys projektu. Dla mnie tworzenie to proces otwarty i dynamiczny. Dzieło ewoluuje, nabiera nowych cech, jest poniekąd organizmem, który powstaje w każdej niemal chwili. Niejednokrotnie zmieniam formę i jej elementy w trakcie pracy. To zajęcie, którym żyję – mówiąc kolokwialnie – zajmuje głowę przez 24 godziny na dobę – mówi Andrzej Adamski.

To forma żywa. Pracując nad nią, nie myśli się o niczym innym – dodaje artysta.