W Wenecji nie brakuje dzieł wyrazistych politycznie, szokujących wykorzystaniem możliwości technicznych czy też uwodzących efektami wizualnymi. Praca Sosnowskiej jest oszczędna, minimalistyczna, nie epatuje, ale dyskretnie dotyka spraw ważnych i będących w samym centrum polskich sporów.

Według projektu Moniki Sosnowskiej wykonano metalowy szkielet przypominający kształtem budynki handlowe czy usługowe z lat 60. i 70. Powstał tylko sam kościec, który jednak nie zmieścił się w przestrzeni polskiego pawilonu. Musiał ulec deformacji. Po wejściu do pawilonu widzimy pogiętą konstrukcję, schody biegnące w zaskakujące strony, dziwaczne balustrady. Wszystko zostało zmiażdżone jakąś ogromną siłą. To, co znalazło się we wnętrzu, to jedynie strzęp budynku.
Odwołania do architektury modernistycznej doby PRL nie są przypadkowe. W ostatnich latach coraz częściej wracają do niej artyści młodszego pokolenia, wydobywając z zapomnienia ocalałe budynki lub utrwalając ślady po obiektach niszczonych na naszych oczach, jak stało się w przypadku warszawskiego Supersamu, jednego z najważniejszych dzieł polskiej sztuki II połowy XX w. Pokazują jakość architektury tego czasu, odwagę i oryginalność ówczesnych pomysłów.
Jednak pamiętając o tych osiągnięciach, nie można uciec od problemów związanych z architekturą powstającą w cieniu Le Corbusiera, takich jak rzeczywistość funkcjonowania obiektów, których powstaniu przyświecały światłe idee poprawy warunków życia i powszechnej dostępności do godnego lokum, czy też odpowiedzialność za stworzenie miejsc niemożliwych do zamieszkania, łatwo ulegających degradacji, przekształcających się w slumsy. To ciemniejsza strona architektury modernistycznej, o której trudno zapomnieć, patrząc na "1:1".

Można jednak inaczej odczytać pracę Sosnowskiej. Polski pawilon jest częścią większego projektu z lat 30. zabudowy terenów wystawowych Biennale. Budynek autorstwa Brenno Del Giudice to architektura kłopotliwa. Monumentalna i jednocześnie nieużyteczna. Dominująca, narzucająca się, przytłaczająca i władcza. Inaczej mówiąc, to dobry przykład oficjalnej architektury faszystowskich Włoch. Podczas poprzedniego Biennale stojący nieopodal austriacki pawilon, mający swe początki w tym samym czasie co polski, został obudowany przez Hansa Schabusa nową budowlą, która niczym narośl wchłonęła dawną. Jakby artysta nie tylko chciał ukryć przeszłość pawilonu, ale też zatrzeć jego fizyczny kształt. Sosnowska czyni inaczej. Pozwala budynkowi Del Giudice dominować. W dawną przestrzeń z odległej przeszłości wtłacza ślady późniejszej sztuki, zdeformowane, przycięte do rozmiaru wyznaczonego przez oficjalny, narodowy pawilon.

Rozbiórki dzieł z czasów PRL nie są koniecznie podporządkowane jakiemuś ideologicznemu nakazowi. Zbyt często architektura tego czasu po prostu przegrywa z naszym siermiężnym kapitalizmem. Jednak trudno uciec od pytań o polityczne przyczyny tych działań. Nie chciałbym oczywiście sprowadzać pracy Sosnowskiej do jeszcze jednego krytycznego głosu o polskiej rzeczywistości. To dzieło świetnie broni się bez tych politycznych interpretacji. Można dostrzegać tylko jego estetyczne piękno, zachwycać się interesującym zamysłem artystki dobrze wykorzystującym zastaną przestrzeń. Jednak samo miejsce ekspozycji skłania do szukania innych znaczeń.

"1:1" Sosnowskiej można uznać za głos w dyskusji o naszej pamięci historycznej. Co ciekawe, to nie jedyna praca na Biennale zwracającą uwagę na problem dziedzictwa czasów realnego socjalizmu. Wystarczy zajrzeć do sąsiadującego z polskim pawilonu rumuńskiego czy obejrzeć "Dziennik Jugonostalgii" Mrdjana Bajicia, artysty reprezentującego Serbię. Przy czym Sosnowska nie tyle dyskutuje z naszymi wyobrażeniami o tamtych czasach, lecz mówi o samym procesie pamiętania, uznawania jednych fragmentów przeszłości za godne ocalenia, wręcz ich afirmowania, przy równoczesnym wymazywaniu innych. Czasami nasza przeszłość po tych wszystkich zabiegach przypomina jedynie górę żelastwa, ulega zniekształceniu i deformacji.

Monika Sosnowska, "1:1", 52. Międzynarodowe Biennale Sztuki, Wenecja, Pawilon Polski, wystawa czynna do 21 listopada











Reklama