O Centrali robi się coraz głośniej. Od 2002 roku Małgorzata Kuciewicz, Krzysztof Banaszewski i Jakub Szczęsny otrzymują wyróżnienia w niemal każdym konkursie architektonicznym, w którym
biorą udział. Ich prace zaprzeczają stereotypom związanym z projektowaniem. Naprzeciw pomnika Powstania w Getcie Warszawskim postawili Ohel, namiot zapowiadający Muzeum Historii Żydów
Polskich, a w Zamku Ujazdowskim wykonali aranżację wystawy "1,2,3... Awangarda". Teraz w nieco zapomnianej galerii Test prezentują nowy projekt. O Centrali opowiada
"Kulturze TV" Jakub Szczęsny, rocznik 1973.
Skąd nazwa grupa Centrala?
Mieliśmy dwa skojarzenia. Pierwsze to duża metalowa płyta pełna dziurek, w które telefonistka wsadza końcówki kabli, łącząc różne rozmowy - to archetyp centrali telefonicznej. Drugie
jest bardziej totalitarne - wielkie zakłady buzujące biologiczną energią. Tak właśnie wygląda nasza pracownia. Nasza działalność opiera się na polityce nagłych pospolitych ruszeń.
Główną ekipę stanowią Krzyś, Gosia i ja. Ale do poszczególnych projektów zapraszamy na zasadzie współpracy wielu ludzi – architektów, fotografików, grafików...
Dlaczego nie zależy wam na realizowaniu swoich projektów?
Na razie wolimy rozwijać się intelektualnie. Chcemy poczuć tę buchającą, energetyczną centralę w głowie. Architektura może poczekać, nie chcemy wpadać w pułapkę produkcji. Dziś
architekt jest przede wszystkim psem łańcuchowym inwestora. Nie proponuje żadnej refleksji o roli człowieka w mieście, w którym żyje.
To dlatego chcecie nadać starym modernistycznym budynkom nowe funkcje?
Te budynki mają sens tylko wtedy, kiedy damy im drugie życie, wynikające z dzisiejszej codzienności i potrzeb. Tak jak w małych miejscowościach na Zachodzie zabytkowym kościołom nadaje
się inne funkcje, by ktoś je utrzymywał, tak dla warszawskich obiektów trzeba znaleźć drugie życie.
W pawilonie Chemii zaproponowaliście Punkt Informacji Turystycznej, Dworzec Centralny przemienilibyście w wielki spacerniak?
Dworzec Centralny wynika z XIX-wiecznego sposobu myślenia. To pompierski obiekt reprezentacyjny, a jego pusta przestrzeń holu głównego aż woła o umieszczenie w niej jakiegoś nowego życia.
Chcieliśmy wypełnić dworzec trawiastą ścieżką, która mogłaby być miejscem bezinteresownej kontemplacji, bez merkantylnego pretekstu, jaki stwarzają Złote Tarasy. Byłaby to dziwna forma
zawieszona pod sufitem. Ostatnio nad Wielkim Kanionem w USA zbudowano szklaną kładkę, która służy tylko do podziwiania krajobrazu, medytacji.
Z kolei Rotundę chcielibyście przenieść na środek pobliskiego ronda. Po co?
To tylko zabawa. Obok mamy wielkie puste rondo, na którym hula wiatr. Ono zawsze wołało o wypełnienie. Poza tym chcieliśmy się wpisać w "oś absurdu" biegnącą przez
Aleje Jerozolimskie, na której znajduje się już palma Joanny Rajkowskiej. Uznaliśmy, że na tej osi powinno być całe variete różnych absurdów, choćby budynek Rotundy ustawiony na
"durszlaku", jak go nazwaliśmy. Służyłby on głównie temu, żeby tak jak dotąd ludzie nadal mogli się przy nim umawiać na pierwszą randkę.
Dużo działacie w obronie polskiego modernizmu z czasów PRL-u. Dlaczego włanie ten nurt tak was interesuje?
W Polsce pracowało niewielu eksperymentatorów. Gdyby podsumować cały XX wiek okazuje się, że kilka takich postaci pojawiło się właśnie w czasach późnego modernizmu, w latach 50., 60. i
70. Zostawili po sobie wysokiej jakości architekturę, budowaną w sytuacji niedorastającej do ich nowatorstwa, jak na przykład warszawski pawilon Chemii. Chodzi o to, żeby wyciągnąć te
obiekty z zapomnienia i powiedzieć: "To wartościowa architektura, efekt wartościowej postawy, będącej dla nas wzorem". Nie niszczmy jej, zróbmy z tych budynków zabytki. W Warszawie zniszczono już kina Moskwa i Praha, Supersam, a w następnej kolejności znajdą się najprawdopodobniej pawilon Chemii, Dworzec Centralny, prędzej czy później czeka to Rotundę.
W jaki sposób te idee realizuje wasza najnowsza wystawa w galerii Test?
Galeria mieści się w centrum Warszawy, przy placu Konstytucji, a jednak jakoś na uboczu. Chcemy zastanowić się nad rolą takich miejsc. Jak sprawić, by zaczęły funkcjonować w przestrzeni
miejskiej, skonfrontować to wystawiennicze pudełko z leżącą opodal ulicą, z przechodzącymi po niej ludźmi? Jak wciągnąć przechodniów do galerii? Powstał więc pomysł serii testów
mających sprawdzić, czy taka galeria ma dzisiaj sens. Nie będę mówił, jakie mamy tezy, ale myślę, że warto będzie zobaczyć to w realu.
Marcin Krasny
Test Testu
Grupa Centrala,
Test, Warszawa, do 12 maja
Aby go zobaczyć przejdź do strony z najnowszymi komentarzami.