Kto nie czytał zabawnych książeczek o uczłowieczaniu szympansa Tytusa przez wytrwałych harcerzy Romka i Atomka, nie zna barwnych przygód Kajka i Kokosza, wojów ze słowiańskiego grodu Mirmiłowa, którzy walczą z podłymi Zbójcerzami, czy nie marzył, by wziąć udział w szalonych ekspedycjach Profesorka Nerwosolka? Papcio Chmiel, Janusz Christa i Tadeusz Baranowski to autorzy komiksów, na których wychowało się już kilka pokoleń Polaków. Wielu z nich zachowało bardzo miłe wspomnienia o tych lekturach z dzieciństwa, a sporo wyrażonek, jak słynne "Ależ wodzu, co wódz!" z książeczki Baranowskiego "Skąd się bierze woda sodowa", weszło do codziennego języka dzisiejszych trzydziesto- i czterdziestolatków.

Do niegasnącego sentymentu do lektur dzieciństwa przynaje się między innymi popularny muzyk Tymon Tymański: "Wychowałem się na Tytusach, czytałem też oczywiście Baranowskiego, najlepiej pamiętam >Orient Mena< ze Świata Młodych. Te same komiksy poleciłem kilka lat temu mojemu synowi Kosmie. Kiedy czytałem mu Tytusy, to byłem na nowo zaskoczony i zachwycony pomysłowością, dowcipem i poczuciem absurdu Papcia Chmiela. Papcio w swojej najlepszej formie był takim Lennonem twórczości dla dzieci".

Z wyrożnienia dla czołowych polskich rysowników cieszy się także znawca i teoretyk komiksu profesor Jerzy Szyłak, który w decyzji ministerstwa upatruje nadziei na normalizacją polityki kulturalnej w Polsce: "Jest to dobry znak, świadczący o rezygnacji z podziału na sztukę lepszą i gorszą, przeniesionego z ubiegłej epoki pomysłu, że komiks należy chować pod dywan, bo jest to jakaś rozrywka, po którą wprawdzie wielu czytelników sięga, ale właściwie powinni się tego wstydzić. Ta nagroda świadczy o tym, że normalniejemy".

Więcej wątpliwości, czy przyznanie państwowego medalu wybitnym twórcom komiksowym sprawi, że spojrzymy na tę dziedzinę sztuki łaskawszym okiem, ma słynny rysownik i humorysta Marek Raczkowski: "Nie chce mi się wierzyć, aby przyznanie medalu przez ministra miało jakoś zasadniczo zmienić sposób postrzegania komiksu w Polsce. Moim zdaniem minister może raczej obrzydzić komiksy... Ale z drugiej strony to sam chciałbym dostać jakiś medal". Być może za kilka lat taki zaszczyt spotka twórcę Przygód Stanisława z Łodzi, który twierdzi, że do wyboru drogi życiowej pchnęła go właśnie lektura komiksów w dzieciństwie.

"Pamiętam, jakim ogromnym przeżyciem dla mnie było, kiedy co roku na targach książki pojawiał się nowy Tytus. To było doświadczenie bardzo istotne w moim rozwoju. Na pewno lektura Tytusa miała na mnie kolosalny wpływ. Chyba wtedy właśnie zacząłem rysować swoje własne historyjki obrazkowe i moja wyobraźnia szła w podobnym kierunku" - mówi Raczkowski.

Pozytywny wpływ lektury obrazkowych historii na dziecięcą wyobraźnie podkreśla także Tymański: "Papcio miał świetne wyczucie dowcipu absurdalnego i dziecięcego, jak na przykład w >Strzałach znikąd<, gdzie mierzył czas w sposób bardzo ciekawy, że na przykład coś się wydarzyło po 543 chwilach, lub trzy i pół strzału później. Dużo było takich fajnych pomysłów. Uwielbiam księgę XI, w której podróżują >mielolotem<, czyli wehikułem czasu, i przenoszą się do różnych epok historycznych. Jest tam mnóstwo świetnych żartów. Abstrakcyjne i absurdalne poczucie humoru było najlepsze. Uważam, że to bardzo dobry komiks dla dzieci i młodzieży" - z przekonaniem dodaje muzyk.

Być może więc obok innych obowiązkowych lektur dzieciństwa, takich jak Kubuś Puchatek, Muminki, czy Dzieci z Bullerbyn, powinny się znaleźć także komiksy Christy, Baranowskiego i Chmielewskiego, bo doskonale rozwijają wyobraźnię oraz zmysł humoru, który bardzo przydaje się w dorosłym życiu. Warto się nad tym zastanowić przed zbliżającym się Dniem Dziecka.











Reklama