Zasłynął jako twórca humorystycznych i prowokacyjnych murali, szablonów i wlepek wpisujących się w nurt zwany street artem – sztukę wyrażającą protest wobec mainstreamu. Strzegący swojej tożsamości Brytyjczyk dawno wyrósł ponad uliczną sławę. Choć na zdjęciach wciąż jest tylko cieniem, zarysem postaci w kapturze. Nie znamy jego głosu, nie wiemy, jak wygląda ani jak się naprawdę nazywa.
Dom gratis
Jego prace sprzedają się na aukcjach szacownych domów takich jak Sotheby’s w cenach osiągających nawet ponad 200 tys. funtów za obraz (cenowe rekordy to 288 tys. funtów za "Space Girl & Bird" oraz blisko 2 mln dol. za "Keep it Spotless" sprzedane na charytatywnej aukcji organizowanej przez Bono). Wystawa jego prac w rodzinnym Bristolu przyciągnęła w zeszłym roku ponad 300 tys. zwiedzających, wpisując się na listę 30 najczęściej odwiedzanych wystaw na świecie. Jego najbardziej charakterystyczne dzieła bywają podrabiane – sąd skazał kilka miesięcy temu dwóch fałszerzy – oraz kradzione – znów sprawa sprzed kilku miesięcy: para eleganckich 40-latków napadła na galerię w Soho i wyniosła warte 16 tys. funtów sygnowane rysunki Banksy’ego. Do anegdoty przeszła historia o właścicielu domu, który wystawił widniejące na murze malowidło Banksy’ego... dorzucając nieruchomość gratis.
Powoli staje się też zwyczajem, że miejscy rajcy zamiast zamalowywać graffiti jego autorstwa jako akty wandalizmu – co jest stałą praktyką wobec grafficiarzy – pozwalają mieszkańcom decydować, czy chcą zachować obraz. Głosowania przeważnie kończą się miażdżącym zwycięstwem Banksy’ego, jak ostatnio w londyńskim Sutton, gdzie 90 proc. dobrze sytuowanych mieszkańców tej eleganckiej dzielnicy głosowało za zatrzymaniem na murze punkowego w formie i antysystemowego w treści malunku. Niestety w trakcie głosowania graffiti zostało zniszczone – zamalowali je inni artyści ulicy.
Gra w bomby
To wszystko mogłoby charakteryzować raczej gwiazdę współczesnej sztuki w rodzaju Damiena Hirsta czy Jeffa Koonsa niż niezależnego grafficiarza, który skryty pod kapturem pod osłoną nocy smaruje coś na murze. Jak na wywrotowca przystało, Banksy w ironiczny i buntowniczy sposób skomentował fakt bycia uznanym artystą i chodliwym towarem. Kiedy jego prace zaczęły się sprzedawać na aukcjach, osiągając zawrotne sumy, jak słynne "Bombing Middle England" przedstawiające rencistów grających w bule za pomocą odpalonych bomb, które sprzedano na początku 2007 roku za 102 tys. funtów – na swojej oficjalnej stronie (www. banksy. co. uk) zamieścił rysunek przedstawiający licytację obrazu podczas aukcji. Na obrazku w ozdobnych ramach widnieje napis: "I can’t believe you morons actually buy this shit" ("Nie mogę uwierzyć, debile, że naprawdę kupujecie to gówno"). Niegrzecznie? Radykalnie? Ironicznie? Cały Banksy.
Podrzucanie sztuki
Jego akcje przyniosły mu rozgłos na całym świecie właśnie dlatego, że oprócz radykalnego przesłania jest w nich zawsze spory ładunek prowokacji, kpiny i żartu. Mają zwracać uwagę na istotne i wcale niezabawne problemy współczesności.
Po palestyńskiej stronie muru na Zachodnim Brzegu stworzył dziewięć obrazów (między innymi dziewczynkę unoszoną przez pęk balonów oraz chłopca, który zamierza wspiąć się po namalowanej przez siebie drabinie na druga stronę muru). Chciał uwrażliwić opinię publiczną na los odgrodzonych od Izraela Palestyńczyków. W kalifornijskim Disneylandzie wśród podobizn Myszek Miki i Psa Pluto umieścił lalkę przedstawiająca więźnia z Guantanamo w ramach protestu wobec łamanych tam praw człowieka. Akcja, która przyniosła mu ogromną sławę i uznanie, polegała na podrzucaniu do różnych galerii i muzeów – między innymi MOMA w Nowym Jorku i Tate w Londynie – jego własnych wersji słynnych obrazów. Na przykład "Lilie wodne" Moneta w wersji Banksy’ego przedstawiają jezioro zanieczyszczone rozmaitymi odpadkami, w taki sposób artysta protestował przeciwko degradacji środowiska.
Graffiti w sejfie
Wraz ze sławą rosła wartość prac Banksy’ego. Dziś jego szablony i rysunki trafiają do kolekcji takich osób jak Angelina Jolie i Brad Pitt oraz do sejfów prezesów wielkich korporacji. Ironia losu, biorąc pod uwagę, że jedną z zasad Banksy’ego jest walka z chciwością i natrętnym konsumeryzmem. Na swojej oficjalnej stronie www.banksy.co.uk odcina się od praktyk marszandów i domów aukcyjnych i podkreśla, że prace są skupowane od pierwszych właścicieli, a on nie dostaje z tego tytułu żadnych pieniędzy.
W tym kontekście szczególnie interesująco wybrzmiewa przesłanie jego debiutanckiego filmu "Wyjście przez sklep z pamiątkami". Pod pozorem dokumentu o street arcie opowiada on o przemianie zwykłego, nieco niezrównoważonego fana sztuki ulicy w artystę znanego jako Mr. Brainwash, którego prace – będące powieleniem dzieł Banksy’ego i innych grafficiarzy – sprzedają się za setki tysięcy dolarów. Pytanie, czy nie uczestniczymy w jeszcze jednym artystycznym oszustwie i gigantycznej prowokacji autorstwa brytyjskiego kawalarza, narzuca się samo. A wychodząc z galerii, koniecznie odwiedźmy sklep z pamiątkami i kupmy jakąś gustowną reprodukcję.
Ostatni gasi światło
Filmowy debiut Banksy’ego nosi wszelkie cechy jego sztuki: jest przewrotny, niejednoznaczny w odbiorze i niezwykle śmieszny. To absolutny majstersztyk formy i przekazu zmuszającego do refleksji.
Nakręcony w konwencji dokumentu obraz opowiada historię Thierry’ego Guetty – francuskiego imigranta, mieszkającego w Los Angeles, którego obsesją jest filmowanie wszystkiego. Jego życie zmienia się i nabiera celu, gdy pod wpływem swojego kuzyna, a przy okazji słynnego francuskiego artysty ulicy Invadera, zaczyna interesować się street artem.
Odtąd dokumentuje działalność grafficiarzy w L. A., marząc o poznaniu najsłynniejszego artysty tego nurtu na świecie – tajemniczego Brytyjczyka Banksy’ego. Kiedy mu się udaje, czuje się zachęcony do uczynienia kolejnego kroku: sam zostaje twórcą street artu, przybierając pseudonim Mr. Brainwash.
Film składa się z archiwalnych nagrań nakręconych przez Guettę. Towarzyszą im wypowiedzi zamaskowanego Banksy’ego, który opowiada historię swojej znajomości z Guettą i dzieje jego niewydarzonego dokumentu o street arcie. Zastosowanie metody podwójnego lustra – obie historie odbijają się w sobie, tworząc niekończący się miraż – rodzi podejrzenie, że mamy do czynienia z artystycznym żartem oraz – nie bójmy się tego słowa – oszustwem.
Wielkim street artowym szwindlem jest na pewno Mr. Brainwash – sprytny xeroboy, kopiujący dobrze sprzedające się wzorce i wmawiający naiwniakom, że mają do czynienia ze sztuką. Być może to właśnie chce nam powiedzieć Banksy – jesteście głupi, nie znacie się na sztuce.
Nie byłby to wszkaże pierwszy raz w jego dorobku. Na jednej ze swoich ostatnich wystaw pokazał przecież wykuty w kamieniu cytat z Picassa: "Kiepscy artyści imitują, wybitni – kradną", zastępując podpis "Picasso" swoją krzywo wydrapana ksywą.
Biorąc pod uwagę całość twórczości Banksy’ego, nie sposób też nie nabrać podejrzenia, że Mr. Brainwash jest jego kolejną kreacją. Totalną artystyczną akcją mającą wykpić filisterski stosunek do modnej sztuki przeliczanej na pieniądze.
Refleksja, do jakiej uprawnia film Banksy’ego, może pójść jednak jeszcze dalej: a co, jeśli Banksy jest takim samym zmyśleniem jak Mr. Brainwash? Czy istnieje naprawdę, czy jest tylko imieniem, etykietą pomagającą sprzedawać idee i produkty? Czy tak trudno wykreować markę? Artysta podważający własne istnienie – to dopiero Sztuka.
WYJŚCIE PRZEZ SKLEP Z PAMIĄTKAMI | USA, Wielka Brytania 2010 | reżyseria: Banksy | obsada: Banksy, Shepard Fairey, Thierry Guetta | dystrybucja: Gutek Film | czas: 87 min