W Cannes odbył się zresztą jednodniowy minifestiwal prezentujący bieżącą produkcję filmową z tego kraju. Film Nadine Labaki wyróżniał się na tym tle nie tylko tematem - wolnym od polityki i historii, ale także swobodą i wdziękiem wykonania. Choć, jak się okazuje, nie ma ucieczki od polityki na Bliskim Wschodzie - zdjęcia do filmu zakończyły się tuż przed wybuchem 33-dniowej wojny, którą Libanowi wydał Izrael w lipcu 2006 roku, a wyścig o nagrodę dla debiutanta Złotą Kamerę Labaki przegrała z izraelskim pisarzem Etgarem Keretem, który świetnie zadebiutował w roli filmowca obrazem "Meduzy".
Zainteresowanie mediów budziła zresztą sama osoba reżyserki - piękna, młoda, utalentowana, elokwentna - wyzwolona kobieta Orientu, który nam w Europie wciąż kojarzy się głównie z zakutanymi w czadory nieszczęśnicami. "Karmel" pozwala zobaczyć Bliski Wschód z innej perspektywy.
Bejrut ukazany przez historie pięciu zaprzyjaźnionych kobiet, które spotykają się w salonie piękności jednej z nich (w tę rolę wcieliła się sama Labaki), nie różni się tak bardzo od znanej nam rzeczywistości. Historie, które przydarzają się tamtejszym kobietom, też jakby znajome - romans z żonatym mężczyzną, spóźniona miłość, odkrywanie w sobie homoseksualnych skłonności czy dramat przekwitania. Choć oczywiście uwidaczniają się tu także różnice związane z życiem w znacznie bardziej konserwatywnym społeczeństwie, co generuje dodatkowe napięcia i cierpienia bohaterek.
Ale z pewnością obraz współczesnej libańskiej kobiety, jaki wyłania się z filmu Labaki, daleki jest od stereotypu. Bohaterki mimo rozmaitych restrykcji wynikających z religijnych - czy to katolickich, czy muzułmańskich - nakazów i zakazów potrafią stworzyć sobie przestrzeń wolności, której symbolem staje się ów salon kosmetyczny, gdzie poddają się rozmaitym zabiegom upiększającym, między innymi depilacji ciepłym karmelem, co jest ponoć metodą powszechnie stosowaną w tamtym regionie.
Labaki, która jest także autorką scenariusza, stworzyła w swoim filmie kilka znakomitych, pełnokrwistych, barwnych i pełnych temperamentu postaci kobiecych, które emanują z ekranu osobowością, pięknem i tajemnicą. Jest to tym bardziej godne podziwu, że w głównych rolach wystąpiły same amatorki wyszukane przez młodą reżyserkę wśród przyjaciół, rodziny lub wprost na ulicy. Sposób filmowej narracji rozwinięty przez Labaki wymaga od widza umiejętności odczuwania obrazu, dopowiadania tego, co na ekranie ledwo zasugerowane spojrzeniem, gestem. Nie opowiada zwartych historii, raczej maluje kolorem, światłem, nastrojem, muzyką subtelne, zmysłowe obrazy-mozaiki, w których widz odnaleźć musi fabularne tropy, kierując sie własną wrażliwością. Tym, którzy cierpią na niedostatek wyobraźni, pozostanie przyjemność oglądania bardzo pięknych i pięknie sfotografowanych kobiet. ____________________________________________________________________________
"Karmel", reż. Nadine Labaki, Liban 2007 (Gutek Film)