"Nie mogę zmienić tego, kim byłem kiedyś, ale mogę mieć wpływ na to, co dalej ze mną będzie" - mówi Snoop Dogg. "Śmierć, więzienie, przemoc, narkotyki, ja to wszystko dobrze znam, ale nie zamierzam się tym chwalić. Raczej dostałem dobrą lekcję od życia i teraz chcę świecić przykładem dla innych dzieciaków, które wylądowały w gangach" - tak z perspektywy ponad piętnastu lat kariery Snoop Dogg spogląda na swoją gangsterską przeszłość, która w latach 90. uczyniła go jedną z głównych gwiazd z "g-funku" (gangsta-funk). Jednak o ile w epoce 50 Centa chwalenie się tym, ile kulek dostało się w szyję, budzi jedynie uśmiech zażenowania, o tyle zasłużony raper z Kalifornii skutecznie dystansuje się do swojego wizerunku i po prostu chce się dobrze bawić.

Reklama

Przy produkcji "Ego Trippin’" wspomogli go tym razem popularni na przełomie lat 80. i 90. Teddy Riley, DJ Quik, a nad stylowym brzmieniem czuwał wielbiciel starych syntezatorów Terrace Martin. Najlepsze efekty współpracy tej ekipy to otwierające "Press Play" oparte na samplu The Isley Brothers, dyskotekowe "Cool" z repertuaru The Time, a świetną atmosferę beztroskiej zabawy podtrzymuje singlowy "Sexual Eruption" Shawty Redda. Co prawda płyta utrzymana w barwach funku, disco, r’n’b jest zaskakująco różnorodna i ma wiele świetnych momentów, ale Snoop jednocześnie przesadził z ilością 21 kawałków, wśród których zakradł mu się nawet country’owy hołd dla Johnny’ego Casha. Również miejscami wyraźnie kończą mu się pomysły na teksty, kiedy w samozachwycie zaczyna znów nawijać o dziwkach, gangsterach i hollywoodzkim życiu.

Patrząc po wynikach z pierwszego tygodnia sprzedaży w Stanach, gdzie "Ego Trippin'" rozeszło się w ilości 132 tys. egzemplarzy, trzeba przyznać, że Snoop dopiął swego. Jego muzyka trafia do coraz szerszego grona słuchaczy i niezależnie od mody raper zawsze będzie na topie oraz zatrzyma przy sobie wiernych fanów.

EWELINA KUSTRA: Na swoim nowym singlu "Sensual Seduction" bardzo stylowo powracasz do lat 80., widać to nawet na teledysku. Skąd ten nagły sentyment do tej lekko kiczowatej stylistyki?
SNOOP DOGG: Wiesz co, mam już trochę dosyć typowych teledysków hiphopowych, na których pojawiają się te same drogie samochody, te same fajne laski, te same ekskluzywne drinki. Dlatego postanowiłem powrócić do moich fascynacji z dzieciństwa, jak na przykład do Prince’a czy funkowej formacji Zapp. To są artyści, na których się wychowałem, ale nigdy nie miałem okazji im złożyć hołd. Teraz nadarzyła się ku temu okazja.

Reklama

Słuchając całego albumu "Ego Trippin’", te dawne fascynacje muzyczne często powracają w twoich nowych utworach. Czyżbyś na razie miał dosyć hip-hopu?
Nie, uważam, że w tej muzyce cały czas wiele się dzieje. Ostatnio z moimi dzieciakami na przykład dużo słuchamy Kanye’ego Westa, one go wręcz uwielbiają. Zupełnie się z nimi zgadzam, bo jego produkcje są naprawdę świeże, a teksty bardzo dobre. Natomiast ja już swoje w życiu zrobiłem i chcę się dalej rozwijać, nagrywać kawałki soulowe, funkowe czy disco i robić to, co sprawia mi przyjemność.

A patrząc z tej perspektywy czasu, czujesz, że wciąż znaczysz na scenie hiphopowej tyle, co przed laty?
Jasne! To prawda, że miałem w życiu wiele upadków i wzlotów, nie tylko artystycznych, ale również w życiu prywatnym. To normalna sprawa, tak jak miewałem kiepskie lata z moją żoną, kłopoty z kumplami czy problemy z wytwórniami. Najważniejsze jest jednak to, że przez te szesnaście lat pracowałem ze wszystkimi znaczącymi artystami, sprzedałem miliony płyt, więc ludzie mają do mnie szacunek i liczę się na rynku. Jestem jak prawdziwy Snooperman!

Jak w takim razie czujesz się teraz również w roli wzorowego ojca, który w reality show opiekuje się swoimi dziećmi na oczach milionów Amerykanów?
Obecność kamer w domu, tylko jeszcze bardziej mobilizuje mnie do tego, żeby być naprawdę dobrym ojcem każdego dnia. Myślę, że świetnie się rozumiem z dzieciakami i mogę im na wiele pozwolić. No, może tylko z żoną zabraniam im na razie słuchania moich kawałków, bo nie chcę być odpowiedzialny za to, że za kilka lat będą przeklinały tak jak ja. (śmiech)