Polska nie miała do tej pory zbyt wiele szczęścia do "Fistaszków". Jeszcze w latach 80. ukazały się trzy zeszyty z wybranymi historyjkami - prawdopodobnie jedno z najbardziej kuriozalnych wydawnictw epoki PRL-u, ponieważ ze względu na brak licencji ilustracje Schulza zostały po prostu przerysowane… Potem komiks pojawiał się od czasu do czasu w polskiej prasie, ale dopiero w tym roku ukazały się pierwsze pojedyncze albumy. Tym większa wartość "Fistaszków zebranych", porządkujących wszystkie paski o przygodach małych bohaterów: od pierwszego epizodu opublikowanego 2 października 1950 roku, po ostatni z 13 lutego 2000 r. Półwiecze najbardziej wpływowego i najważniejszego komiksu prasowego w historii gatunku, zamknięte w dwudziestu pięciu tomach. To nie tylko wydarzenie wydawnicze. To pomnik.

Reklama

Postaci stworzone przez Schulza zaczęły żyć własnym życiem wiele lat temu. Zapewniły rysownikowi olbrzymią sławę i liczoną w setkach milionów dolarów fortunę, zaczęły pojawiać się w filmach animowanych, a ich wizerunki niezliczoną ilość razy wykorzystano przy produkcji maskotek, ubrań, słodyczy i wszelkiego rodzaju promocyjnych gadżetów. Siła "Fistaszków" nie tkwi jednak w komercyjnym potencjale Snoopy’ego, Charliego Browna i całej reszty dziecięcej ferajny. To przede wszystkim słodko-gorzka opowieść o życiu, pełna filozoficznej zadumy, niewymuszonej mądrości, nostalgicznego ciepła.

Dla Schulza niemal od samego początku była formą autoterapii. Nieustającą walką z własnymi lękami i obawami, próbą odreagowania codziennych traum i życiowych porażek (jak choćby pierwsze nieudane małżeństwo z Joyce Halverson, pierwowzorem komiksowej Lucy). Nie unikał tematów do tej pory w komiksie (zwłaszcza prasowym) nieobecnych: wiary, tolerancji, poczucia obcości, lęku przed odrzuceniem, depresji, niepewnej przyszłości. Poważne problemy przedstawiał jednak z dużym humorem - w końcu "Fistaszki" nie miały przypominać czytelnikom o tym, jak podła potrafi być rzeczywistość, ale raczej zachęcać ich, by wszystkie porażki przyjmowali z podniesioną głową. Komiks Schulza jest bowiem przede wszystkim afirmacją życia takiego, jakie jest, obok smutku niosącego przecież całą masę codziennych radości, a obok łez - uśmiech, przyjaźń i miłość.

Świat stworzony przez Schulza to świat niewinności (choć nie beztroski), ograniczony do bezpiecznego terytorium spokojnych przedmieść. Gdy rysownik publikował pierwsze odcinki swojego komiksu, Ameryka żyła w cieniu nuklearnej paranoi, a połowę podnoszącej się z wojennych ruin Europy trzymał w żelaznym uścisku Józef Stalin. U Schulza nie ma jednak żadnych aktualnych odniesień (w jednym bodaj pasku znalazła się wzmianka o broni atomowej), jakby młody artysta celowo podkreślał, że są rzeczy ważniejsze niż polityka, historia i społeczne niepokoje. Jasne, bohaterami jego komiksu są dzieci, dla których Truman, McCarthy i Stalin to jedynie nazwiska pojawiające się w radiowych wiadomościach. Jednak osobiste problemy i moralne dylematy Charliego Browna i kompanii są na tyle dorosłe, że pewnie nic nie stało na przeszkodzie, by Schulz silniej umiejscowił ich przygody w amerykańskim "tu i teraz", pozwalając czytelnikom jeszcze bardziej zidentyfikować się z rysunkowymi postaciami.

Reklama

A jednak Ameryka - a w ślad za nią cały niemal świat - pokochała "Fistaszki". Może właśnie dlatego, że pozwalały uwolnić się od codziennych materialistycznych lęków i skupić na własnych problemach. Zajrzeć w głąb samego siebie i zatęsknić za utraconą niewinnością.

» "Fistaszki zebrane. 1950 - 1952" - Kup w sklepie Literia.pl
(The Complete Peanuts. 1950 to 1952)

Charles M. Schulz
Przełożył Michał Rusinek
Nasza Księgarnia 2008