"Szninkiel"
Jean Van Hamme, Grzegorz Rosiński
Wyd. Egmont 2009
Ocena 6/6
Pamiętam czasy, gdy „Szninkiel” był rarytasem. Gdy znajomi przechwalali się, jeśli tylko udało im się zdobyć egzemplarz komiksu i z wypiekami na twarzy zaczytywali się w czarno-białym albumie. Pewnie część swojej olbrzymiej popularności „Szninkiel” zawdzięczał kilku w miarę odważnym scenom erotycznym – w końcu były to czasy, gdy o albumach Manary czy Crepaksa słyszeli w Polsce nieliczni (pierwsze wydanie ukazało się w 1988 roku) – ale i tak dla wielu czytelników było to pewnie pierwsze zetknięcie z komiksowym arcydziełem.
Scenarzysta Jean Van Hamme i nasz człowiek na Zachodzie Grzegorz Rosiński – czyli tandem już w latach 80. w Polsce świetnie znany, a to za sprawą serii o Thorgalu – stworzyli bowiem największe w swojej wspólnej karierze dzieło. Utrzymaną w konwencji fantasy, alegoryczną opowieść o miłości, poświęceniu, odwadze, nieunikającą poważnych filozoficznych i teologicznych pytań, otwartą na interpretację. Van Hamme mocno osadził też swoją historię w popkulturowym kontekście, odwołując się z jednej strony do biblijnych przypowieści, z drugiej do milowych kamieni w rozwoju fantastyki, takich jak „Władca pierścieni” J.R.R. Tolkiena (tytułowy szninkiel J’on wykonujący misję, której celem jest ocalenie świata przed zagładą, jest przecież kolejną inkarnacją hobbita Froda) czy „2001: odysei kosmicznej” Arthura C. Clarke’a i jej filmowej wersji wyreżyserowanej przez Stanleya Kubricka.
Van Hamme’owi i Rosińskiemu udało się jednak z tych kulturowych klisz skleić sensowne, wciągające i zachwycające pięknem – obrazu i słowa- dzieło. To jeden z tych komiksów, których wydanie zawsze jest wydarzeniem. Nawet gdy, jak w tym przypadku, mamy do czynienia z kolejnym już wznowieniem, tym razem w ramach eleganckiej serii kolekcji dzieł Grzegorza Rosińskiego.