Pamiętam własną niepewność, gdy dostałem od wydawcy egzemplarz "Śniegu" Orhana Pamuka - wydruk jeszcze przed ostateczną redakcją. Wiedziałem tylko, że "pamuk" znaczy po turecku "bawełna", a pisarz o tym śmiesznym nazwisku jest w swojej ojczyźnie ciągany po sądach za to, że odważył się przypomnieć w pewnym wywiadzie o okrutnej rzezi, jaką państwo tureckie sprawiło Ormianom na początku XX wieku. Gdy pojawiły się kuluarowe plotki o nagrodzie Nobla dla Pamuka, kończyłem właśnie lekturę i wiedziałem, że mam do czynienia z arcydziełem. I chociaż po ogłoszeniu werdyktu Akademii pojawiły się głosy, że po raz kolejny Nobla przyznano według kryteriów politycznych, nie zaś artystycznych, zdania zmienić nie zamierzam."Śnieg" jest jedną z najmądrzejszych powieści, jakie napisano w ostatnich latach, jednocześnie nowatorską i mocno osadzoną w literackiej tradycji.
Tym większą ciekawość budzić musi "Nazywam się Czerwień"(2000), książka, która przyniosła Pamukowi sławę na Zachodzie, mistyczna historia osadzona w Stambule końca XVI wieku. Praca nad nią zajęła pisarzowi sześć lat -tyle czasu wymagało nie tylko uchwycenie właściwej formy narracyjnej, ale i mozolna wędrówka po ottomańskich archiwach. Monumentalna 600-stronicowa powieść zadziwia jednak lekkością -wydaje się swobodna niczym improwizacja, choć utkana z precyzją perskiego dywanu.
Pozornie "azywam się Czerwień" st poświęcone malarstwu. Oto bowiem na rok przed tysięczną (według islamskiego kalendarza) rocznicą Hidżry, wędrówki Mahometa z Mekki do Medyny, sułtan Murat postanawia uczcić wielkie święto, zamawiając księgę składającą się z samych ilustracji. Rzecz w tym, że religia muzułmańska nieufnie patrzy na sztukę malarską -akceptuje tylko miniatury towarzyszące tekstom, wywodzące się z tradycji perskiej, od setek lat niezmienne w formie i treści, a przedstawiające świat obserwowany z góry, z punktu widzenia zastrzeżonego jedynie dla Allaha.
W dodatku wciąż aktywni są ikonoklaści, agresywnie żądający zakazania w malarstwie jakichkolwiek motywów figuratywnych. Ale sprawa nie jest taka prosta - w Europie od dwóch stuleci kwitnie sztuka mimetyczna naśladująca rzeczywistość, zaś świat przedstawiony ma tam charakter indywidualny. Miejsce Boga zajmuje człowiek. Sułtana fascynuje to nowe spojrzenie, zgodnie z którym wizerunki jego samego oraz istot i przedmiotów mu bliskich mogłyby znaleźć się w centrum obrazu i zostać utrwalone na wieki. Decyduje się więc na utajnienie prac nad księgą. Zespół utalentowanych miniaturzystów podejmuje zadanie w konspiracji. Przed ukończeniem dzieła dochodzi jednak do tajemniczej zbrodni -jeden z artystów, zwany Elegantem, zostaje brutalnie zamordowany. To punkt wyjścia całej historii.
Pamuk dokonał rzeczy rzadkiej - nadał błyskotliwą świeżość powieści historycznej, zdemolowanej i sprowadzonej do banału przez pisarzy pokroju Dana Browna i jego akolitów. Odkurzył też formułę Künstlerroman, prozy traktującej o twórczych dylematach artysty. A wszystko to spiął wątkiem kryminalnym, który trzyma w napięciu do samego końca. Uroku powieści dodaje również sposób prowadzenia narracji nawiązujący do tradycyjnej kultury oralnej. Każdy z bohaterów, rozdział po rozdziale, relacjonuje zdarzenia z własnej perspektywy. Pisarz oddaje głos nawet postaciom z rysunków, kolorom, przedmiotom. Gęsta tkanina tej prozy składa się przy okazji na żywy portret miasta na rozdrożu kultur i cywilizacji.
W "Nazywam się Czerwień" odnajdziemy te same obsesyjnie powracające motywy, które dane nam było poznać w "Śniegu". Spór o sztukę jest tu w gruncie rzeczy dyskusją o tym, czy pomiędzy Wschodem a Zachodem istnieje jakaś możliwość wyboru własnej drogi i tożsamości. Czy w świecie islamu da się wykroić miejsce dla ludzkiej indywidualności, a jeśli tak, to czy nie doprowadzi to w rezultacie do kulturowej samozagłady? I wreszcie: czy o osobiste szczęście, miłość, satysfakcję, można walczyć wbrew społecznemu ładowi, który - choć uciążliwy - stanowi przecież rodzaj gwarancji bezpieczeństwa i spokojnej egzystencji.
Powieść nosi w sobie także wątki autobiograficzne. Orhan Pamuk w młodości przygotowywał się do studiów malarskich, które porzucił dla literatury, zaś przepiękny, liryczny portret samotnej matki z dwójką osieroconych synów (z których jednemu na imię Orhan) jest literacką parafrazą dzieciństwa samego pisarza. "Przenosząc detale zapożyczone z własnego życia do powieści historycznej, chciałem nadać jej wymiar osobisty - mówi autor w wywiadzie. - Taka powieść nie potrzebuje doskonałej imitacji przeszłości, ale powiązania historii z czymś nowym, wzbogacenia jej, odmienienia z pomocą wyobraźni i zmysłowości jednostkowego doświadczenia".
"Nazywam się Czerwień"
Orhan Pamuk, przeł. Danuta Chmielowska, Wydawnictwo Literackie 2007