"Możemy spojrzeć na polskich żołnierzy Wehrmachtu w nowym świetle: jako na ofiary niemieckiej polityki narodowościowej na ziemiach wcielonych do III Rzeszy, ale także jako na żołnierzy niemieckiej armii podczas II wojny światowej, dzielących losy Niemców, zarówno te tragiczne, jak i te niechlubne" - pisze Kaczmarek we wstępie do książki.

Reklama

Oszacowanie liczby Polaków służących w Wehrmachcie okazało się bardzo trudne. Kaczmarek opierał się na źródłach niemieckich, ale polscy żołnierze, którzy trafili do Wehrmachtu z Deutsche Volksliste DVL (Niemiecka Lista Narodowościowa), byli w dokumentach traktowani jak Niemcy. W dostępnych materiałach nie zachowała się ich pełna liczba. Polski ruch oporu szacował z końcem wojny, że po stronie niemieckiej walczyło nawet 450 tys. obywateli polskich. "Ten szacunek jest bliski prawdy - z Górnego Śląska w Wehrmachcie służyło około 250 tysięcy Polaków, z Pomorza - około 200 tysięcy. To dawałoby 450-500 tysięcy żołnierzy Polaków w Wehrmachcie. Z tego wynika, że co dziesiąty Górnoślązak znalazł się w armii niemieckiej" - pisze historyk.

Powodem, dla którego Polacy wstępowali do wojsk III Rzeszy, był najczęściej obowiązek wynikający z podpisania Volkslisty. Często nie zależało to od poczucia przynależności narodowej danej osoby. Na przykład na Górnym Śląsku obowiązywał przymus wypełnienia ankiety, która była podstawą Volkslisty - były w niej pytania dotyczące rodziny, uczęszczania do niemieckiej szkoły, działalności w polskich organizacjach przed wojną. Tak wypełniony kwestionariusz trafiał do niemieckiego urzędnika i to on klasyfikował daną osobę do określonej grupy Volkslisty. Początkowo tylko osoby z dwóch pierwszych grup Volkslisty, a od 1942 roku również z grupy trzeciej, stawali się automatycznie obywatelami niemieckimi, z czego wynikał obowiązek służby wojskowej. W przypadku odmowy osoba taka mogła zostać oskarżona o dezercję i skazana na karę śmierci, represjom również podlegała jego rodzina.

Polacy w Wehrmachcie traktowani byli jako żołnierze drugiej kategorii. Wielu nie znało nawet języka niemieckiego, nie mogli też awansować. Polityka ograniczonego zaufania do polskich rekrutów w Wehrmachcie okazała się z niemieckiego punktu widzenia słuszna - spośród 450 tysięcy Polaków w Wehrmachcie aż 83 tysiące zdezerterowało i znalazło się w polskich siłach zbrojnych na Zachodzie, co piąty polski żołnierz przeszedł na drugą stronę frontu. Dane z frontu wschodniego są fragmentaryczne, ale wiemy na przykład o 3 tysiącach żołnierzy, którzy zdezerterowali z niemieckiej armii i znaleźli się w armii polskiej powstałej na terenie Związku Radzieckiego.

Do tej pory funkcjonowały dwie interpretacje służby Polaków w Wehrmachcie. Z jednej z nich wynika, że były to ofiary wojny, którym należy współczuć, a z drugiej - że byli to zdrajcy i kolaboranci. Tymczasem miała miejsce cała paleta postaw, a zdrajców i ofiar było właśnie najmniej - pisze Kaczmarek. Zdarzały się zachowania patriotyczne, ale i przypadki zafascynowania armią niemiecką, bywało, zwłaszcza po ataku III Rzeszy na ZSRR, że polscy ochotnicy do Wehrmachtu zgłaszali się sami, ale częste też były dezercje. Kaczmarek uważa, że najczęstszym motywem podejmowania decyzji była po prostu chęć przeżycia.

Autor książki - Ryszard Kaczmarek (ur. 1959) - profesor Uniwersytetu Śląskiego, zajmuje się historią II wojny światowej na terenach wcielonych do Trzeciej Rzeszy oraz historią Górnego Śląska w XIX-XX wieku. Książka "Polacy w Wehrmachcie" ukazała się nakładem Wydawnictwa Literackiego.