Anna Sobańda: Dużo Rosji poza Rosją udało ci się znaleźć w Kazachstanie i Kirgistanie?
Kinga Lityńska: Spuścizna rosyjska na terenach krajów byłego bloku socjalistycznego jest ogromna. W Kirgistanie można zauważyć marszrutki, czyli malutkie autobusiki kursujące lokalnie i międzymiastowo. Są babuszki w chustach na głowach handlujące pierożkami na stacjach kolejowych. Jakież było moje zdziwienie, kiedy po wkroczeniu z Chin na ziemie kirgiskie, wciąż będąc bardzo daleko od Polski, mogłam zasmakować dań naszej kuchni i smaków, które serwowała dla mnie babcia w dzieciństwie. Ponadto kolej w Kazachstanie, będąca kopią kolei transsyberyjskiej, oraz pomniki Lenina zdobiące place najbardziej niepozornych kirgiskich miast i miasteczek.
Kirgizi nie rozprawiają się z nimi tak, jak Polacy z pomnikami Armii Czerwonej?
Absolutnie nie. One w ogóle nie kłują ich w oczy. Co więcej, te socjalistyczne symbole trwają w symbiozie z ich narodowymi i religijnymi symbolami. Nad jeziorem Issyk-Kul trafiliśmy na cmentarz muzułmański i jakież było nasze zdziwienie, gdy na nagrobkach obok pięknych symboli przyrodniczych oraz księżyca i gwiazdy, zobaczyliśmy także sierp i młot. Przecież komunizm walczył z religią, bo postrzegał ją jako zagrożenie dla systemu, a mimo to symbole komunizmu występują w symbiozie z symbolami islamu.
A jak Kazachowie i Kirgizi oceniają okres przynależności do ZSRR?
Kirgizi twierdzą, że rozpad ZSRR nie przyniósł im nic dobrego. Wdając się w pogaduszki ze sprzedawczyniami z sennych, kirgiskich miejscowości słyszałam, że stare dobre czasy odeszły w niepamięć. Okres przynależności do ZSRR to był dla nich czas, w którym była praca, były pieniądze, a rodziny były razem. Mężowie nie musieli wyjeżdżać w celach zarobkowych do Rosji tak, jak to dzieje się teraz. Obecnie Kirgizom żyje się ciężej. Zaskoczył mnie także fakt, iż język rosyjski, czyli język okupanta, który wydawałoby się, że zostanie wyparty i zapomniany, wciąż jest tam obecny. Oni nadal się nim posługują. Rosyjski nabrał nowego znaczenia, stał się paszportem w kolejce po rosyjskiego rubla. Mieszkańcy Kirgistanu z łezką w oku wspominają czasy Związku Radzieckiego, kiedy wszystko było im zapewnione.
Na co mieszkańcy tych republik obecnie narzekają?
Przede wszystkim na to, że obecny rząd bardzo tłumi prywatną inicjatywę, żeby podporządkować sobie społeczeństwo. Nakładane są bardzo wysokie podatki, niemal od wszystkiego. Ktoś, kto chce rozkręcić własny biznes, ma bardzo pod górkę, te inicjatywy często upadają właśnie ze względu na wysokie podatki. Dlatego też wielu mieszkańców Kirgistanu i Kazachstanu wyjeżdża za chlebem do Rosji.
Czyli w aspekcie materialnym ciągnie ich do Rosji, ale piszesz, że w obszarze religijnym wracają do własnych korzeni.
Tak, możemy mówić o odrodzeniu się świadomości religijnej. W Kazachstanie odwiedziliśmy przepiękne podziemne meczety znajdujące się na pustyni. Widzieliśmy tam, jak ogromne znaczenie dla odwiedzających to miejsce Kazachów ma religia muzułmańska. Widać, że świadomość religijna wzrasta.
W obu krajach dominującą religią jest islam. Czy on odradza się tam w formie radykalnej?
W Kazachstanie wygląda to inaczej niż w Kirgistanie. Kazachstan jest o wiele bardziej radykalny. Kirgistan na północy, gdzie usytuowana jest stolica, czyli Biszkek, jest liberalny i zrusyfikowany. Widać tam kobiety ubrane w dżinsy i bez chustek na głowie. Południe zaś jest bardziej tradycyjne, ponieważ mieszka tam wielu Uzbeków, a Uzbecy to radykalni muzułmanie.
Piszesz w książce, jak ciekawym zjawiskiem jest Astana, czyli stolica Kazachstanu.
To jest zjawisko prawie paranormalne. Kiedy zobaczyłam Astanę, nie wierzyłam, że jestem w tym samym państwie. Kazachstan to przede wszystkim bezkresny step, tymczasem gdy wjeżdżaliśmy do stolicy, naszym oczom ukazały się lśniące, strzeliste wieżowce o finezyjnych kształtach. Wszystko to wyglądało spektakularnie, ale sztucznie. Mieszkańcy miasta zaś zupełnie do niego nie pasowali.
Dlaczego?
W Astanie w nowoczesnym autobusie spotkałam panią, przewożącą w siatce żywą gęś... Ludzie, którzy polecali nam wizytę w Astanie, twierdzili, że jest to symbol Kazachstanu. Ja się z tym jednak zupełnie nie zgadzam. Uważam że prawdziwy Kazachstan to step i te małe miasteczka z drogami bez asfaltu, krowami spacerującymi środkiem ulicy, wielbłądami chodzącymi po obrzeżach miast. Astana jest ewentualnie symbolem dążenia narodu do spełnienia marzenia o lepszej przyszłości.
A gdzie oni widzą tę lepszą przyszłość? Na Zachodzie czy może w Rosji?
I tu, i tu. Rosja dla nich to Moskwa, a Moskwa to Europa, czyli Zachód. Rosja to matka, Rosja to karmicielka i Rosja to wolność, bo mogą tam rozwinąć skrzydła, założyć własny biznes, jeśli tylko mają obywatelstwo rosyjskie.
Zarówno Kazachstan jak i Kirgistan zamieszkują różne grupy etniczne. Czy w związku z tym wyczuwalne są jakieś napięcia?
Kirgizi nie lubią Kazachów, choć są to dość bliscy kuzyni - tylko Kirgiz jest z lasu, a Kazach ze stepu. Wszystko byłoby dobrze, gdyby do świata natury nie zakradł się pieniądz, który podzielił braci na dobre. Kazachstan jest dużo bogatszy od Kirgistanu. Dwa główne miasta, czyli Astana i Ałmaty są bardzo europejskie, jest ogromna różnica pomiędzy nimi a miastami w Kirgistanie. Ceny w Kazachstanie są dwa razy wyższe niż w Kirgistanie. Kiedy opuszczaliśmy Kirgistan, słyszeliśmy, że do Kazachstanu nie ma po co jechać, bo tam niczego nie ma, tylko step i pustynia, a w sklepach to samo, tylko dwa razy droższe. Kirgiz nigdy nie zrozumie piękna stepu, bo dla niego piękno to las i jezioro. Kazachowie w oczach Kirgizów są zaś cwani, wyrachowani i nie szanują pieniędzy.
A jak są nastawieni wobec Rosjan?
Nie spotkałam się z wrogością wobec Rosjan. Kirgizi są do nich przyzwyczajeni, bowiem Rosjanie wciąż mają w ich kraju swoje domy wypoczynkowe i ośrodki wczasowe pobudowane w czasach Związku Radzieckiego. Rosjanka Olga, którą spotkaliśmy nad kirgiskim jeziorem Issyk-Kul, powiedziała nam, że jej zdaniem rozpad Związku Radzieckiego był niepotrzebny. Kiedy zapytałam, dlaczego, odparła: My Rosjanie przyjeżdżamy do Kirgistanu w celach rekreacyjnych, a Kirgizi przyjeżdżają do Rosji w celach zarobkowych. Granica jest płynna.
Jak wy się czuliście w tych odległych kulturowo krajach jako podróżnicy?
Ja się czuję wszędzie dobrze, bo mam tożsamość podróżnika, a nie turysty. Zależy mi na prawdzie, na tym, żeby poznać państwo od kuchni.
Piszesz jednak w książce, że byliście postrzegani przez Kirgizów i Kazachów jako dziwadła z plecakami.
To prawda, nie mogli pojąć, co my wyprawiamy. Dziwili się, dlaczego nie mamy domu, rodziny. To, że oboje jesteśmy po 30-tce, ale nie mamy ślubu, było dla nich bardzo zaskakujące. Jak słyszeli, że nie mamy dzieci, na ich twarzach rysowała się trwoga. A to, że dźwigamy te ciężkie plecaki z własnej woli, było kompletnie niezrozumiałe. Ja to ich podejście rozumiem, bowiem Kirgizi i Kazachowie to narody koczownicze. Oni musieli przenosić się z miejsca na miejsce w poszukiwaniu lepszych warunków bytu. Dlatego dla nich przemieszczanie się dla przyjemności jest niezrozumiałe. Z tego też powodu ludzie życzyli nam zawsze błogosławieństwa na drogę, bowiem w tak dramatycznym położeniu, w jakim ich zdaniem byliśmy, tylko Bóg mógł nas uratować.
Zdarzało wam się czuć jakieś zagrożenie?
Nie. Myślę, że ludzie mylą poczucie zagrożenia z poczuciem dyskomfortu związanym z obcowaniem z inną kulturą oraz irytacją wywołaną zachowaniem innych ludzi. Przeszkadza nam na przykład to, że ktoś narusza naszą prywatną sferę, siadając przy tym samym stole bez pytania. Czy to jest niebezpieczne? Nie, ale może wywołać irytację czy dyskomfort. Hindus, który nas śledzi w biały dzień i zadaje masę pytań o nasze imię, wiek, męża, dzieci itd., nie jest niebezpieczny, ale może być irytujący.
Czy z racji tego, że kraje są muzułmańskie, wymagano od was przestrzegania zasad islamu?
Na pielgrzymce w Kazachstanie - owszem. Na co dzień jednak czuliśmy się zupełnie swobodnie. Ja chodziłam ubrana po europejsku, nikt nie wymagał od nas dostosowywania się do ich zasad. W jednej z uzbeckich prowincji na południu Kirgistanu, gdzie występuje dość radykalne podejście do islamu, mężczyźni dziwili się, że chodzę w dżinsach. Było to jednak zdziwienie, a nie oburzenie. Jednocześnie, ubrani w tradycyjne uzbeckie stroje panowie, stali w altanie i popijali piwo. W tej rzekomo bardzo konserwatywnej muzułmańskiej wiosce delektowali się alkoholem. Kobiety w tym czasie robiły zakupy i zajmowały się gospodarstwem. Ten radykalizm, jak w wielu miejscach, przejawiał się tam więc przede wszystkim w odniesieniu do kobiet, a mężczyzn traktował znacznie bardziej łagodnie.
Kazachstan i Kirgistan nie są częstym celem podróży. Dlaczego warto tam pojechać?
Przede wszystkim ze względu na przyrodę, ale także z uwagi na ciekawych ludzi. Jezioro Issyk-Kul, kanion Skazka w Kirgistanie oraz piękna otchłań stepu w Kazachstanie. Zachęcam też do udziału w pielgrzymce do podziemnych meczetów Szopan-Ata i Beket-Ata jako doświadczenie jeśli nie religijne, to kulturowe. Polecam też Ałmaty i kanion Szaryński w Kazachstanie, gdzie warto spędzić noc choćby po to, by przekonać się, czy nie wyjdą nam na spotkanie kojoty.