Hiszpański specjalista od historii z dreszczykiem tym razem zmieszał konwencje science fiction, horroru i thrillera politycznego. Choć "Zygzakowi" można sporo zarzucić, jest to solidny dreszczowiec. Inteligentnie pogmatwana fabuła wyładowana po brzegi suspensem w ciekawy sposób bazuje na - skądinąd samych w sobie literacko nośnych - współczesnych teoriach fizycznych znanych raczej z książek popularnonaukowych niż z prozy.

Akcja przebiega równolegle w kilku planach czasowych. W roku 2005 grupa fizyków z Europy w największej tajemnicy rozpoczyna na maleńkiej oceanicznej wysepce projekt badawczy finansowany przez supertajną i potężną unijną organizację zajmującą się bezpieczeństwem. Chodzi o praktyczne zdyskontowanie odkrycia hiszpańskiego uczonego, wedle którego w strunach - mikroskopijnych składnikach materii - zakodowana jest cała ich historia, którą można wyświetlić na ekranie jak film. Choć naukowcy wolą zaglądać w zamierzchłe czasy, agenci skłaniają ich do podjęcia bardziej niebezpiecznych, ale i znacznie przydatniejszych z policyjnego punktu widzenia badań nad niedawną przeszłością.

Eksperymenty zostają przerwane po dziwnym wypadku, a uczeni, którzy brali w nich udział, giną po kolei, mordowani w makabryczny sposób przez nieznanego sprawcę. W roku 2015 pozostali przy życiu przerażeni badacze postanawiają wrócić na wyspę, gdzie wszystko się zaczęło, aby dokończyć eksperyment.
Niestety, Somoza nie wykorzystuje w pełni fabularnych możliwości ciekawego konceptu, koncentrując się na budowaniu napięcia za wszelką cenę. Czyni to w dodatku dość archaicznymi metodami, rodem z MacLeana, Forsytha albo i XIX-wiecznych kryminałów. Narrator co chwila daje czytelnikowi irytującego kuksańca, uprzedzając, że któremuś z bohaterów przydarzy się coś strasznego.

Gdy jednak wydarzenia naprawdę nabierają tempa, narracja urywa się i najbardziej dramatyczne sceny poznajemy "z drugiej ręki". Bohaterowie też bywają nakreśleni w sposób pozostawiający wiele do życzenia. Protagonistka, doktor Eliza Robledo, jest przepiękną młodą kobietą, o czym narrator często skwapliwie nam przypomina, lecz jedyne, co możemy wyczytać o jej wyglądzie na blisko 600 stronach, to tyle, że ma "figurę i twarz modelki" oraz "czarne, kręcone włosy".

Narrator każe w dodatku wszystkim kobietom - chyba dla podbudowania suspensu - występować w coraz bardziej skąpych i prowokujących strojach i ulegać perwersyjnym, masochistycznym fantazjom seksualnym. Z mężczyznami obchodzi się nie lepiej, dzieląc ich schematycznie na "twardzieli" i "mięczaków".
Najmocniejszym punktem tej powieści nie jest wcale wyżyłowany na siłę suspens, lecz momenty wytchnienia, w których Somoza prowadzi ciekawe rozważania o moralnych aspektach nauki, czasie, polityce, religii i etyce. Owe bezpretensjonalne i oryginalne mikroeseje, nietypowe dla konwencji thrillera, zapadają w pamięć bardziej niż galopująca akcja i czynią z "Zygzaka" coś więcej niż wciągające czytadło.


Zygzak

José Carlos Somoza, przeł. Anna Trznadel-Szczepanek, Muza 2007













Reklama