Kiedy w pierwszej połowie lat 90. ślęczałem – studiując socjologię – nad „Człowiekiem w teatrze życia codziennego” Ervinga Goffmana oraz „Społecznym tworzeniem rzeczywistości” Petera Bergera i Thomasa Luckmanna, przez myśl mi nie przeszło, jak bardzo wpływowe były te książki trzy dekady wcześniej, gdy wpadły w ręce akademiczek i akademików rozgorączkowanych perspektywą kontrkulturowej rewolucji. Praca Goffmana – rzecz o mechanizmach interakcji międzyludzkich ubrana w metafory teatru, ról, masek i występów – ukazała się w 1959 r. Biblia społecznego konstrukcjonizmu autorstwa Bergera i Luckmanna, próbująca dokonać radykalnego opisu sposobu, w jaki ludzie w procesie interakcyjnym tworzą, utrzymują i zmieniają systemy norm oraz reprezentacji rozmaitych kluczowych pojęć, wyszła w 1966 r. Czytano je uważnie; pierwsza mówiła, że tożsamości społeczne nie są odwiecznym monolitem, lecz grą pozorów i kwestią umowy, którą można negocjować, a życie jest spektaklem; druga – że mamy bezpośredni wpływ na kształt podstawowych instytucji i zakres norm, możemy je kwestionować, po prostu żyjąc inaczej, kontestując aktualny układ władzy i podległości, wytwarzając własny system znaczeń, a wszystko to wydarza się w języku, którego używamy do opisu naszego świata.

Reklama

Jedną z tych uważnych czytelniczek była Angela Carter, absolwentka studiów literaturoznawczych na Uniwersytecie Bristolskim (specjalność – mediewistyka), dziennikarka, początkująca pisarka i poetka: w 1966 r. miała 26 lat, na koncie tom wierszy („Unicorn”) i powieść („Shadow Dance”). Nie wiedziała jednak tego, co dziś jest wiedzą względnie powszechną, przynajmniej w kręgu kultury języka angielskiego: że sama zostanie autorką kultową, jedną z najważniejszych brytyjskich prozaiczek XX stulecia, kluczową – choć niejednoznaczną – postacią w kręgu literatury spod znaku feminizmu drugiej fali. Nie wiedziała też, bo tego przecież nijak nie możemy wiedzieć, że umrze na raka płuc u szczytu możliwości twórczych, w wieku niecałych 52 lat, w lutym 1992 r.

CZYTAJ WIĘCEJ W WEEKENDOWYM "DZIENNIKU GAZECIE PRAWNEJ">>>