Mija dwa i pół miesiąca, odkąd życie kulturalne w Polsce zamarło. Bo choć można zwiedzać wystawy w internecie, choć w sieci są koncerty, darmowe streamingi operowe czy spektakle teatralne, nie ma bezpośredniego kontaktu publiczności z artystami. Jest to bardzo niekomfortowe zarówno dla tych, którzy z ekspresji żyją, jak i dla tych, którzy z kultury korzystali. Jak Miłka Skalska, dziennikarka. – Zostałam z dnia na dzień odcięta od możliwości bezpośredniego obcowania z żywą kulturą. Internet mi tego nie zastąpi – mówi.
Przez epidemię przepadło jej wiele spektakli, na które miała wykupione bilety. Niektóre oddała, bo nie wiadomo, czy inscenizacje wrócą w kolejnym sezonie, inne trzyma, licząc, że wkrótce je zobaczy. Kiedy? Tego dokładnie nie wiadomo. Bo choć rząd zapowiedział, że powrót widzów do placówek kultury jest możliwy od 6 czerwca, nie oznacza to, że już tego dnia obejrzymy spektakl. Wznowienie działalności w warunkach nowego reżimu sanitarnego będzie procesem stopniowym – wiele zależy od dyrektorów poszczególnych instytucji i ich oceny bezpieczeństwa artystów i widzów. Gdy pierwsze podwoje otworzyły muzea i galerie, zrobiły to niepewnie, czasem po jednej wystawie. Teatry i filharmonie dopiero otrzymały wytyczne, jak organizować pracę w nowych realiach i próbują je dostosować do swojej infrastruktury. Kina szykują się do otwarcia najwcześniej w lipcu.
Jak bardzo zmieni się sytuacja? – Na tak postawione pytanie nikt nie da odpowiedzi. Sami się nad tym zastanawiamy – mówi Hanna Wróblewska, dyrektor Zachęty – Narodowej Galerii Sztuki. – Jedną rzeczą jest odmrożenie instytucji, a drugą to, jak zmieni się całe środowisko kultury, w którym działamy – dodaje.