Wybitnego węgierskiego reżysera Istvana Szabo znamy przede wszystkim z trylogii "Mefisto" (1981, Oscar za najlepszy film zagraniczny), "Pułkownik Redl" (1984) i "Hanussen" (1988). Wielki temat jego twórczości to nieustanne zmaganie człowieka z bezlitosnymi i najbardziej podłymi mechanizmami historii. Kolaboracja, kłamstwo, mistyfikacje…

"Za i przeciw" według sztuki Ronalda Harwooda dopisuje kolejny rozdział do tej opowieści. Być może Szabo, który swojego czasu przyznał się do złamania przez komunistyczną bezpiekę, rozlicza się i z własną przeszłością.

Szabo gra na zmysłach. Zaczyna "Za i przeciw" V Symfonią Beethovena. Widzimy orkiestrę pod batutą Wilhelma Furtwanglera (doskonały Stellan Skarsgard). Mistrz jest w swoim żywiole. Publiczność zastygła w skupieniu. Obraz Filharmonii Berlińskiej reżyser brutalnie zderza z historią: czarno-białe, dokumentalne zdjęcia wojny. Setki nagich, wychudzonych ciał spychanych do zbiorowego grobu. I dumny Hitler triumfuje. On też ma swoją publiczność.

Muzyk i polityk. Artysta i tyran. Na pewno się spotkali. Hitler uwielbiał Furtwanglera, ale czy z wzajemnością? Czy dyrygent wiedział o zbrodniach nazizmu i udawał, że nie wie? Był jego człowiekiem, może przyjacielem? Tego ma się dowiedzieć amerykański oficer, Steve Arnold (Harvey Keitel). Tuż po wojnie (1946 rok) prowadzi denazyfikacyjne śledztwo przeciwko ludziom kultury, m.in. muzykom Berlińskiej Filharmonii. Dochodzenie koncentruje się właśnie wokół Furtwanglera. Arnold próbuje za wszelką cenę wykazać, że artysta zaprzedał duszę diabłu.

Jesteśmy w dużym, prawie pustym pokoju. Zza okna wyłaniają się ruiny zbombardowanego Berlina. Chwilami w tle odzywa się Beethoven. Szabo starannie dawkuje informacje. Każdy z przesłuchiwanych muzyków wprowadza nowe elementy do układanki. Są przerażeni, ale dziwnie zgodni, że ich mistrz nieświadomie został wplątany w hitlerowskie układy. Wreszcie przed bezlitosnym Arnoldem staje sam Furtwangler. Jest wrakiem człowieka. Wykluczono go z życia publicznego. Odebrano prawa do muzyki, tym samym odebrano mu wszystko.

Szabo nie ocenia, pozostawia to widzowi. Wkłada w usta doktora Furtwanglera frazę, że "sztuka i polityka nie powinny się łączyć". Nie powinny, ale czy rzeczywiście się nie łączyły? Reżyser bardzo wyraźnie rysuje bohaterów. Harvey Keitel z kamienną twarzą, bezdusznie i za wszelką cenę chce obudzić sumienie niemieckich muzyków. I skrupulatnie gromadzi argumenty "przeciw". Wnikliwy portret muzyka daje Stellan Skarsgard - opanowany i bezsilny wobec oskarżeń. Dowody jego niewinności, czystości nie są jednak namacalne. Bo swoją twarzą legitymizował zbrodniczy system. Był gwiazdą, mógł swobodnie poświęcić się muzyce i dostatnie żyć.

Widowisko Szaba to teatr w kinie. Bliskie kadry każą się skupić na twarzach postaci. Proste obrazy, z pozoru prosty świat. Szabo udowadnia, że wielki teatr można robić nawet bez wybitnego dramatu. Bo liczą się pytania bez odpowiedzi, bez pokusy niepotrzebnych aktualizacji.

Kolejne sztuki w ramach Sceny Świata to "Rozbite szkło" wg Arthura Millera w reżyserii Davida Thackera z Mandy Patinkin oraz "Kopenhaga" Michaela Frayna z Danielem Craigiem (obecny Bond) i Stephenem Rea w rolach głównych. Emisje jesienią.


"Za i przeciw"
Ronald Harwood
Reż. Istvan Szabo
Teatr TV, emisja 7 maja, godz. 21.30



















Reklama