Dlaczego Polakom, artystom, ale też przedstawicielom innych zawodów, tak trudno przebić się w USA?

Rafał Olbiński: Bo mnóstwo czasu i energii tracimy na walkę ze stereotypami: gdy ktoś jest Polakiem z Nowego Jorku, to najczęściej cieciem albo murarzem na budowie, a jak Polka to pewnie sprząta mieszkania bogaczy na Manhattanie. Jest w Stanach kilka głośnych polskich nazwisk, ale często w ogóle nie kojarzą się one z Polską. Taki Tadeusz Kościuszko to postać wielka, ale potrzebuje reklamy, bo mało kto w USA wie, że on pochodził z Polski.

Reklama

A artyści? Kolejne pokolenia polskich aktorów nie mogą zaistnieć w USA. To wygląda jak walenie głową w mur...

Tak, z aktorami jest jeszcze gorzej niż z malarzami czy pisarzami. Pisarz może tworzyć po polsku, aktor musi znać perfekcyjnie angielski, a nawet i to nie daje mu gwarancji na sukces.

Mamy w Polsce świetnego aktora Borysa Szyca. W Polsce gra w niemal każdym filmie, a kariery światowej zrobić jakoś nie może.

I nie zrobi. Moim zdaniem nie ma na to żadnych szans. Powód? Bariera językowa jest nie do pokonania. Aktorstwo to poza tym w USA bardzo konkurencyjny zawód. Trzeba być tam na miejscu, walczyć, trzeba mieć dobrych agentów. To dość skomplikowana materia. Widziałem kilka filmów o Poli Negri. Ona była wielką gwiazdą, ale miała też wspaniałe wyczucie marketingu. Ona romansowała z właściwymi ludźmi we właściwym miejscu i czasie. Może to są jakieś wskazówki... (śmiech).

Rafał Olbiński, polski malarz, grafik i twórca plakatów. Ukończył architekturę na Politechnice Warszawskiej. W 1981 roku wyjechał do Paryża, skąd wyemigrował na stałe do Nowego Jorku. Jego prace są eksponowane zarówno w renomowanych galeriach i muzeach, jak i gromadzone przez wielu prywatnych kolekcjonerów na całym świecie.