Amy Adams (księżniczka Gisele): Bajkowe sukienki to dno!
Zagrała u boku Leonardo DiCaprio w "Złap mnie, jeśli potrafisz", nominowana do Oscara za "Junebug”. Niedługo zobaczymy ją z Julią Roberts i Tomem Hanksem w "Wojnie Charliego Wilsona”.
Zawsze jestem bardzo zawstydzona, gdy po zakończeniu prac nad filmem muszę się oglądać na ekranie. Zwykle potrzebuję kilku dni, żeby w spokoju przetrawić to, co zobaczę. Kręcąc "Zaczarowaną”, najbardziej zaskoczyło mnie to, że wykrzesałam z siebie tyle romantyzmu, o co kompletnie się nie podejrzewałam. Do tego nosiłam suknie jak księżniczka, o czym zawsze marzyłam jako dziewczynka. Niestety, odkryłam, że nie są tak zwiewne, na jakie wyglądają. Obręcze, na których oparta jest cała konstrukcja ważą ładnych parę kilo. Dawno temu kobiety wydawały się takie kruche, ciągle mdlały. Każdy by się wykończył, nosząc przez cały dzień na sobie takie ciężary!
Jak sprawdzam, czy film, w którym zagrałam jest dobry? Na premiery zabieram moją rodzinę i patrzę na ich reakcje. Oczywiście nie mogę zapraszać wszystkich naraz, więc odbywają się negocjacje. Na "Zaczarowaną” zabrałam 7-letnią siostrzenicę, przebrała się za księżniczkę, wyglądała na najszczęśliwsze dziecko świata. Wszyscy mnie pytają, czy grając Gisele nie bałam się szczurów, które w filmie okazują się moimi pomocnikami. To były czyściutkie mądre zwierzaki z laboratorium, a nie gryzonie z nowojorskiego kanału.
Alan Menken (autor muzyki): Na planie byłem bliski morderstwa
"Pocahontas", "Piękna i bestia", "Dzwonnik z Notre Dame"... To tylko niektóre tytuły, do których przyłożył rękę. Ma na koncie osiem Oscarów, siedem Złotych Globów i dziesięć nagród Grammy.
Jeśli kiedykolwiek miałem trudny moment, kiedy wszystko szło nie tak, doprowadzało do szału, to była to właśnie praca nad "Zaczarowaną”. Raz chciałem nawet udusić Stevena Schwartza (autora słów piosenek - przyp.red.)! Kiedy próbowałem ustalić linię melodyczną głównego kawałka "True Love’s Kiss” on zasiadał przy drugim pianinie i walił w klawisze tylko po to, żeby mnie rozpraszać. Byłem bliski popełnienia zbrodni. A reżyser Kevin Lima temu wszystkiemu się przyglądał i nieźle się bawił. Powstały przynajmniej cztery wersje głównej piosenki, zanim byłem naprawdę zadowolony z ostatecznego efektu.
Mam na koncie kilka Oscarów. Co mi to daje? Zmniejsza szanse na dostanie kolejnego. A tak serio, nie muszę się napinać. Skupiam się, żeby popchnąć jakiś projekt do przodu, a nie wypromować siebie. Mick Jagger wychodzi na scenę i musi być Mickiem Jaggerem. A ja mogę śpiewać jak Pocahontas, księżniczka Gisele czy książę Edward i nikt nie zadaje sobie pytań: co słychać w życiu osobistym Alana Mankena. Robię, co mam do zrobienia, nie siedzę w kącie i nie męczę się 10 lat z jakimś pseudoambitnym projektem, żeby coś udowodnić światu. Fazę fascynacji muzyką metalową mam już za sobą. Spojrzałem pewnego dnia w lustro i dostrzegłem, że nawet gdy wytężam wyobraźnię, nie widzę tego metala sprzed lat. Dziś podoba mi się ostatnia płyta Bruce’a Springsteena, do moich ulubionych należą też koncerty skrzypcowe Brahmsa.
James Marsden (książę Edward): Zanim zostałem księciem, śpiewałem country
Były model Versace, wystąpił m.in. w "X-manie”, "Powrocie Supermana” i musicalu "Lakier do włosów”.
Nigdy nie sądziłem, że zakwalifikuję się do roli księcia. Bardzo mi to pochlebia. Wychowałem się na bajkach Disneya. Dziś mam dwójkę dzieci i z nimi też przerabiam tę klasykę, więc tym bardziej chciałem zagrać Edwarda. Chyba wolę siebie w wersji animowanej - ta nieskazitelna cera, doskonałe włosy... Śpiewać jednak musiałem naprawdę. Sporo ćwiczyłem, słuchając Nelsona Eddy’ego i Jeanette MacDonald, klasycznego duetu z lat 40. Sam w czasach szkolnych, a wychowałem się w Oklahomie, śpiewałem w zespole country. Uwielbiałem Johnny’ego Casha. Teraz jednak musiałem nadać swojemu głosowi subtelniejszą formę. Prace nad filmem "Zaczarowana” były trochę jak obóz sprawnościowy: rano śpiew, potem zajęcia z tańca, wieczorem kurs fechtunku.
Kevin Lima (reżyser "Zaczarowanej"): Giselle to druga Mary Poppins
Spec od projektowania animowanych postaci. Jako reżyser zadebiutował w 1995 roku "Goofym na wakacjach", nakręcił też m.in. "102 dalmatyńczyki” z Glenn Close i nagrodzonego Oscarem animowanego "Tarzana”.
Wiele osób pyta, czym różni się reżyserowanie części fabularnej i animowanej. Ja wolę skupić się na podobieństwach. W obu przypadkach pracuje się z aktorami, tylko raz z żywymi, a raz z takimi, którzy powstają przy pomocy ołówka, komputera i myszki. Z jednymi i z drugimi rozmawiam.
Przesłuchałem 300 dziewczyn do roli księżniczki. Gdyby Amy się nie zgłosiła na casting, nie wiem, czy „Zaczarowana” w ogóle by powstała. Upierałem się, żeby zatrudnić kogoś mało znanego, aby pozwolić tej postaci zaistnieć, a nie rozpraszać widownię, która będzie się zastanawiać, jakiego koloru gwiazda ma majtki, albo co i z kim piła poprzedniego wieczoru. Wróżę Amy wielką karierę, bo liczę, że Giselle stanie się w stajni Disneya kimś na miarę Mary Poppins.
Był jeden moment w czasie kręcenia filmu, kiedy ekipa stwierdziła, że jestem kompletnym świrem. Wstępny plan był taki, że Giselle miała trafić ze swojej bajkowej krainy do Nowego Jorku i wylądować w Central Parku. Zbuntowałem się, tam jest przecież pięknie, śpiewają ptaszki, raj. Dlatego kazałem jej wyłazić przez studzienkę na Times Square! Może teraz stanie się ona atrakcją turystyczną?