Czytelnicy głosują na najlepszy, który pod koniec marca otrzyma nagrodę. Konkurs jest szalenie popularny i wywołał dyskusję na całym świecie. Ale dziwaczne tytuły to nie tylko brytyjska specyfika - w Polsce, jak się okazuje, podobny plebiscyt wypadłby równie, jeśli nie bardziej, interesująco.
Wystarczy zajrzeć na fora internetowe, gdzie pełno dyskusji o dziwnych tytułach. "Zdarzyło się wam wybierać książki ze względu na tytuł?” - pyta jeden z uczestników. Bo dla wielu kupujących książki tytuł jest najważniejszy. Istnieją tytuły dziwne - ciekawe, dziwne - odrażające, dziwne - śmieszne. Zaczęłam sama o tym myśleć, kiedy dostałam informację o książce "Jędrne kaktusy”, który to tytuł czytany pośpiesznie brzmi zupełnie inaczej... W polskiej literaturze oraz w tłumaczeniach można znaleźć kopalnię dziwacznych, absurdalnych i ekscentrycznych tytułów. Słowem - nadmiar materiału.
"Ostatnio zauważyłam wysyp dziwnych tytułów" - pisze na forum Szarooka. "Nowa tendencja? Chwyt marketingowy? Mnie raczej odstraszają te długie oraz dziwaczne tytuły”. Najbardziej odstręczające jednak dla uczestników forum okazały się tytuły dość krótkie: "Liżąc ostrze”, "Posoka smoka” i paskudny: "Świat jest pełen chętnych suk”. Za to już książka Marqueza "Rzecz o mych smutnych dziwkach” wzbudzała zainteresowanie. Jednym z tegorocznych faworytów w kategorii polskich tytułów byłaby na pewno powieść Moniki Szwai "Klub mało używanych dziewic”, na którą zwracali uwagę niemal wszyscy. O opinię najgłupszego tytułu wszech czasów mógłby z kolei walczyć "Na brzegu rzeki Piedry usiadłam i płakałam” Coelho - ciągle ktoś żartuje na jego temat. Pojawiły się też tytuły, które brzmią jak czysty dowcip: "Nauczycielka zjadła moją pracę domową” oraz "Duch ze wzgórza kurzej wątróbki” J.R. Blacka albo "Dzień, w którym wybiło mi szambo, czyli nadużycia w psychiatrii” Andrzeja Michorzewskiego. A ponadto: "Sos sznur” i "War pałki” Anthony’ego Piersa. "Do tej pory nie wiem, co znaczą te tytuły" - pisze na forum Toroj. "Pierwszy kojarzy mi się z książką kucharską, drugi z przaśną erotyką”.
Co na to fachowcy? Czy w dziwnych tytułach odnajdują jakąś wartość? Anna Marszewska - szefowa stołecznej księgarni Czytelnik, która lubi tytuły Masłowskiej, Klimko-Dobrzanieckiego, autora "Kołysanki dla wisielca”, lub Tyma "Mamuta tu mam” - zwraca mi uwagę na serię, w której ukazały się "Cuchnący Wersal” i "Wielcy zboczeńcy” oraz dostarcza najlepszy kwiatek z półki poradników: "Jego orgazm później; poradnik dla myślących kobiet”. "Czytam właśnie książkę o niezłym tytule" - mówi Paweł Dunin-Wąsowicz, wydawca i krytyk. "To <www.1939.com.pl> Marka Ciszewskiego. Jednak najlepszy tytuł to <New Romantic> Michała Zygmunta. Ta książka naprawdę nawiązuje do romantycznej walki za naszą i waszą wolność, tyle że w tym wypadku chodzi o gejów. <Barbara Radziwiłłówna z Jaworzna-Szczakowej> Witkowskiego także jest dobra, podobnie jak <Nie ma mono> Miłki Malzahn.
Najwięcej dziwnych tytułów znajdziemy oczywiście wśród kryminałów, np. u Agaty Christie: "Pierwsze, drugie... zapnij mi obuwie”. "Trudny trup” Joanny Chmielewskiej także zwraca uwagę, nieźle brzmią "Trupy polskie”, antologia opowiadań kryminalnych. Za to jeden dobry tytuł pozostał niezagospodarowany: "A hipopotamy ugotowano w basenach”. Taki kryminał pisali na zmianę Jack Kerouac z Williamem S. Burroughsem, autorem innego epokowego tytułu: "Nagiego lunchu”.
Tytuł może mieć bezpośredni wpływ na sprzedaż książki. Potwierdza to Piotr Bagiński, dyrektor wydawniczy wydawnictwa W.A.B.: "W naszej mrocznej serii najgorzej sprzedają się książki Jean Claude Izzo: <Total Cheops>, <Szurmo> i <Solea>, chociaż wszyscy, którzy je czytali, uważają, że to świetne kryminały. Moja teoria jest taka, że klienci nie kupują książek, których tytuły są trudne do wymówienia. I nie chodzi o wszystkie tytuły obce, bo np. z <Generation P> czy <Empire V> Pielewina nie mamy problemu. W każdym razie unikamy już takich tytułów, co do których sami mamy wątpliwości, jak powinno się je czytać. Nie widzę natomiast prawidłowości dotyczących tytułów ekscentrycznych. Moim zdaniem kluczową sprawą jest łatwość zapamiętania tytułu".
Gdyby rzeczywiście rozpisać konkurs na najdziwniejsze tytuły, musiałaby się w nim znaleźć też klasyka, a w tej kategorii mistrzem byłby bez wątpienia Kurt Vonnegut: np. jego "Wampetery, foma i granfalony”. Co ciekawe, wielu forumowiczów wśród najbardziej intrygujących polskich tytułów wymieniło poemat prozą Aleksandra Wata z 1920 roku: "Ja z jednej strony i Ja z drugiej strony mego mopsożelaznego piecyka”. Ale prawdziwe perły można znaleźć w dawniejszej polskiej literaturze, dajmy na to w XIX wieku. "Polecam twórczość Karola Surowieckiego z pierwszej połowy XIX wieku. To klasyk osobliwych tytułów: <Świstak warszawski wyświstany>, <Eklektyk zimnokrwisty filozof>, <Pyton lipsko-warszawski diabeł> - mówi Michał Otorowski, historyk i bibliofil. "A może coś sarmackiego? Bardzo proszę: Karol Żera - <Vorago rerum. Torba śmiechu, groch z kapustą, a każdy pies z innej wsi, czyli...>".
W naszym konkursie, gdyby go rozpisać, nie warto byłoby chyba uwzględniać tytułów zbiorów wierszy. Dlaczego? Otóż w tej dziedzinie każdy tytuł ma być oryginalny. Z zasady. <Zostawiając powidok wibrującej czerni> albo <Waciane Kafliki Żyttu> nie pozostawią nikogo obojętnym. Ale nie - to wcale nie są tytuły tomików poetyckich, tylko komiksów. Ale to już zupełnie inna historia.