Czy Giuseppe Arcimboldo wielkim artystą był? Krytycy sztuki mają co do tego poważne wątpliwości. Wytykają malarzowi z Mediolanu efekciarstwo i dworactwo (tak, jakby w XVI wieku artysta mógł tworzyć, nie ogladając się na nikogo). Mają też mu za złe, że się powtarzał. Ciekawy zarzut, zwłaszcza w czasach, gdy wystarczy napisać jedną dobrą książkę lub nagrać jedną bestsellerową płytę, by do końca życia chodzić w glorii geniusza. Na szczęście publiczość nie ma wątpliwości - podobnie jak w Paryżu wali na wystawę Arcimbolda drzwiami i oknami.
Nie da się mówić o włoskim mistrzu, pomijając jego sponsora. Nawet w epoce obfitującej w koronowanych dziwaków, jaśnie panujący w Niemczech, Czechach i kawałku Węgier Rudolf II był oryginałem co się zowie. Może nawet nie miał piątej klepki. Jaki inny monarcha dałby się sportretować jako warzywno-owocowe monstrum i jeszcze płacił za to ciężkie pieniądze? (patrz: "Vertumnus"). W polityce Rudolf szedł od klęski do katastrofy. Zaniepokojona rodzinka w końcu pozbawiła go władzy i cesarskiego tytułu.
Odjechany Habsburg miał wszakże zaletę, która uratowała jego reputację w oczach potomnych. Był wielkim mecenasem sztuki. Jego ulubionym artystą stał się Arcimboldo, bo dla Rudolfa dzieło było tym lepsze, im dziwaczniejsze. Dla purystów manieryzm był tylko chwilową modą, "zdegenerowanym renesansem". Arcimbolda i jego duchowych braci zrehabilitowal dopiero XX wiek, a dokładniej surrealiści. Wystarczy rzut oka na niektóre prace Salvadora Dalego, by zgadnąć skąd czerpał natchnienie. Alegoryczne portrety Włocha zainspirowały też twórców filmiku, ilustrującego przebój Petera Gabriela "Sledgehammer". Widzowie MTV wybrali go wideoklipem wszech czasów.
Gdy w 1997 roku w Pradze próbowano na chwilę odtworzyć kolekcję Rudolfa, po jego śmierci rozszabrowaną i rozproszoną po całym świecie, miasto oblepiono plakatami z reprodukcją "Vertumnusa". Obraz, wypożyczony ze Szwecji, zawisł na honorowym miejscu wystawy. Machnijmy więc ręką na opinie fachowców i zamiast martwić się niedostatkiem polityczno-społecznego kontekstu, podziwiajmy dzieła Arcimbolda takimi jakimi są. Bo trudno o lepszy przykład nieokiełznanej wybraźni.
ARCIMBOLDO, Kunsthistorisches Museum, Wiedeń, wystawa czynna do 29 czerwca
Kibice, zmęczeni oglądaniem zmagań gladiatorów futbolu, mają w Wiedniu okazję obcowania ze sztuką niegdyś uwielbianą, a potem uznaną za dziwactwo. Władze Kunsthistorisches Museum przedłużyły żywot wystawy "Arciboldo" do końca czerwca.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama