Do dokumentowania spuścizny po PGR-ach Tomasz Tomaszewski przystąpił metodycznie. Pokazywane na wystawie prace opatrzył obszernymi podpisami mówiącymi o ponurych dziejach państwowych gospodarstw wiejskich, a także o katastrofalnej polityce rolnej PRL. Ambitny zamysł przedstawienia społecznego i materialnego dziedzictwa minionej epoki artysta zrealizował tyleż dokładnie, co nietypowo. Fotografie - czarno-białe, zawsze doskonałe technicznie, wyestetyzowane - niejednokrotnie nie oddają zjawiska zasygnalizowanego w podpisie. Tomaszewski pokazuje, że po PRL-u pozostał rdzewiejący park maszynowy bez części zamiennych, ale także inny wyjątkowo ciążący spadek - tradycja bezwładu, niechlujstwa, marnotrawstwa i pijaństwa widoczna na każdym kroku. W porzuconych budowach, sprzętach porastających trawą, w wyglądzie mężczyzn obdartych, próżnujących, często zamroczonych alkoholem. Jednak nawet taką rzeczywistość Tomaszewski pokazuje subtelnie i bez moralizatorstwa.
Przykład? Tekst pod jedną z fotografii opowiada o pladze kradzieży w PGR-ach i akceptacji dla zawłaszczania mienia państwowego. Na zdjęciu powyżej widzimy zapuszczoną chałupkę, żadnego śladu kradzieży tu nie ma. Inny z opisów zawiera dane na temat edukacji młodego pokolenia, jej poziom na terenach popegeerowskich jest znacznie niższy niż w reszcie kraju. Na towarzyszącej tekstowi niezwykle efektownej fotografii chłopiec i dziewczyna przechadzają się objęci polną drogą. Nic dziwnego, że w takim momencie nie nauka im w głowie.
Mimo pozornie lekkiego tonu wystawa zawiera wiele przerażającej prawdy o obszarach popegeerowskich. Fotograf przypomina, że gospodarstwa państwowe powstały na ruinach dawnych majątków ziemskich. Narodziły się wśród masowych aktów rabunku, kiedy ze szlacheckich dworów wyrywano drzwi i podłogi, z dachów pałacowych zrywano blachę, a w parkach wycinano stare drzewa. Na zdjęciu z pałacu w Guzowie (województwo mazowieckie) oglądamy wnętrze łazienki z piękną wanną i umywalką, ze ścianami obłożonymi wzorzystą glazurą. Podłoga jest jednak w połowie zapadnięta, bo ktoś wyrwał belkę ze stropu. Na innej fotografii widać migawki ze wsi Tolko (województwo warmińsko-mazurskie). To typowy krajobraz popegeerowski: rząd drzwi i okien w obłażącym z tynku murze, miniaturowe ogródki z suszącym się praniem - to dworskie czworaki z czasów II Rzeczypospolitej, przechodzące z ustroju na ustrój, nieremontowane przez 70 lat. Na podwórzu młody mężczyzna popisuje się przed dziewczyną wyciskaniem sztangi. Sztangą jest krzywy drewniany drąg obciążony z dwóch stron kołami samochodowymi. Podwórze otaczają budy z gołych pustaków lub sklecone z drewna. W pejzażu tych obszarów wszystko zrobione jest z rzeczy nieprzystających do siebie, przypadkowych. Stara opona, stos cegieł, okienne ramy bez szyb walają się tam, gdzie ktoś je przed laty porzucił. Mało tu bowiem ludzi, którzy chcieliby sprzątać.
Tomaszewski swoimi fotografiami i komentarzem wyposaża w zupełnie nowy punkt widzenia. W jednym z kadrów znalazło się ciemne wnętrze, rozpadająca się kuchnia węglowej. Obok niej stoi mężczyzna z siwą brodą. Według zwykłych kryteriów - biedak, wedle kryteriów tamtejszych, dowiadujemy się z podpisu, krezus. Otrzymuje emeryturę, co stawia go majątkowo wysoko ponad przeciętną wśród bezrobotnych lub dorywczo pracujących sąsiadów. Patrzymy na świat przestrzennie bardzo bliski, a należący do innej epoki, swoisty skansen realnego socjalizmu odcięty od swego gospodarczego podłoża, pozbawiony dotacji, z których utrzymywał się przez pół wieku. Na kilku fotografiach widzimy zapowiedzi zmian: plantację dorodnych pomidorów, hodowlę świń. Jednak przeważa - bardzo umiejętnie przez autora uchwycony - smętny nastrój bezruchu, inercji, leniwego chaosu.
"Rzut beretem"
Tomasz Tomaszewski
CSW Zamek Ujazdowski, Warszawa,
do 30.11