OCENIA STACH SZABŁOWSKI:

PLUS: najlepsze zdarza się zwykle na końcu. Happy endem 2008 roku było otwarcie ms2, nowej przestrzeni mieszczącej kolekcję Muzeum Sztuki w Łodzi. O tym muzeum mówiło się mniej niż o powstającym w polityczno-gospodarczo-architektonicznych bólach Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie. Mówiło się mniej, ale więcej się robiło. Listopadowe otwarcie ms2 to optymistyczna inspiracja – za jednym zamachem zreaktywowano legendarne, ale w ostatniej dekadzie ciężko chorujące na instytucjonalną sklerozę Muzeum Sztuki w Łodzi, pokazano, że w Polsce da się zrobić nowoczesne muzeum, i przedstawiono najciekawiej w kraju ustawioną kolekcję sztuki najnowszej.

MINUS: za porażkę roku uważam brak porażki roku. Rok 2008 przeminął bez skandali, spektakularnych klęsk i afer. Czy oznacza to, że świat sztuki w Polsce znormalniał, stał się mieszczański i nikt już w nim na serio nie ryzykuje?

---

OCENIA JAKUB BANASIAK:

MINUS: sukces (?) kolektywu The Krasnals. To świadectwo tego, jak nieokrzepła jest jeszcze nasza scena. Wystarczy publicznie znieważyć kilka znanych osób z Wilhelmem Sasnalem (i jego rodziną) na czele, by awansować do roli „buntowników”, którzy kontestują „system sztuki”. Koszarowy dowcip okraszony wulgarnością wystarczył, by internetowe fora zawyły z oburzenia i zaczęły domagać się wyjaśnień, dlaczego do artystycznych łże-elit The Krasnals zakwalifikowali tych, a nie innych. Tu także wielki minus dla mediów i krytyków.

PLUS: „zmęczenie rzeczywistością”. Tak nazywam najwyraźniejszy bodaj nurt w młodej sztuce. Charakteryzuje się on odwrotem od poetyk realistycznych, ucieczką w strefę wyobraźni. To był rok międzynarodowych sukcesów Przemysława Mateckiego, Tomka Kowalskiego i Jakuba Juliana Ziółkowskiego, a w kraju Olafa Brzeskiego i debiutantów: Tymka Borowskiego i Pawła Śliwińskiego. Sami nadrealiści.

MINUS: „Establishment (jako źródło cierpień)” był największym ekspozycyjnym rozczarowaniem 2008 roku z dwóch powodów. Po pierwsze, była to wystawa do bólu przewidywalna, bez grama przewrotności. Nie tyle zła, co nijaka. Ale ważniejsze jest to, że „Establishment” skrojony był na miarę wystawy pokoleniowej, takiej, która odmaluje wygląd sztuki dnia dzisiejszego. Niestety, kuratorzy (Stach Szabłowski i Marcin Krasny) postawili na artystów… doskonale już znanych publiczności. W połączeniu ze szkolną wręcz poprawnością i brakiem wyrazistej tezy „Establishment” mógł stać się tylko jednym – wielkim zawodem.

PLUS: wystawy „starych mistrzów”. Niejako prawem kontrastu błyszczały wystawy klasyków: Luca Tuymansa, Edwarda Krasińskiego, Nam June Paika oraz Zofii Stryjeńskiej. Cóż, sztuka nie znosi próżni – jak nie młodzi, to starzy.

---

OCENIA ANNA THEISS:

PLUS: „Przewodnik kolekcjonera sztuki najnowszej” Piotra Bazylki i Krzysztofa Masiewicza. Niezawodny duet konsekwentnie promuje kolekcjonerstwo. W najlepszym wydaniu, sięgając i opisując główny galeryjny obieg, ale też przykrawając swoje rady do możliwości skromnych, początkujących zbieraczy. Najpierw był wydany przez fundację Bęc Zmiana „Notes dla kolekcjonerów”, potem publikację wzbogacono, między innymi o wypowiedzi szefów polskich muzeów i galerii komentujących swoje kolekcje. Pięknie wydana publikacja utrzymana w oświatowym duchu. Może wreszcie rosnąca klasa średnia przestanie kupować sztukę wyłącznie w galerii Katarzyny Napiórkowskiej.

PLUS: natarcie street artu na rodzime galerie. W tym roku wrzuty i wlepki zaatakowały poważne galeryjne przestrzenie. Najpierw warszawska Kordegarda zaczęła subtelną przygrywkę i pokazała „Vlepkę”, potem wrocławskie BWA zorganizowało, może nie do końca hitową, ale na pewno pierwszą na taką skalę, międzynarodową wystawę „OUT OF STH”. Polskie galerie zareagowały na to, co wcześniej sygnalizował rynek aukcyjny i kolekcjonerzy – street art ma się świetnie. MINUS: impas w projektowaniu Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie. Miejsko-ministerialno-muzealny spór trwa. Efekt? Mieliśmy mieć ikonę. Mamy zarys projektu oraz nadzieję, że unijne dotacje na inwestycję nie przepadną.



























Reklama