Filmów o mafii było w historii kina całkiem sporo, ale żaden z powstałych w ostatnich latach nic tak naprawdę do ukształtowanego wcześniej wizerunku nie wniósł. „Gomorra” o tyle jest oryginalna, że pozbawia portret mafii i mafiosów wszelkiej spektakularności, odziera z romantycznej mitologii i sprowadza do przyziemnego, pospolitego parteru. Codzienne życie gangstera widzieliśmy już choćby w „Rodzinie Soprano”, ale tam owa codzienność, wchodząc w dialog z mitami wykreowanymi przez Puzo, Coppolę czy Scorsesego, stawała się postmodernistyczną grą. W filmie Garrone wszystko rozgrywa się na serio, mafijny światek pokazany został naturalistycznie, bez śladu fascynacji dwuznaczną legendą. Mafijne porachunki ani nie podnoszone są do rangi tragedii, ani nie tworzą substancji sensacyjnego widowiska. Wręcz przeciwnie, film Garrone jest wręcz antywidowiskowy. Choć dosadny koncentruje się na zwyczajnej grozie życia zwykłych ludzi w neapolitańskich blokowiskach – kontrolowanych przez mafię gettach, z których nie ma żadnej ucieczki i gdzie trwa ciągła wendeta nawet między sąsiadami z tej samej ulicy. W tym dziwnym, odpychającym, zamkniętym świecie próbuje się stwarzać jakieś pozory normalności. Wysłużeni członkowie mafii, wdowy po zabitych, rodziny tych, którzy siedzą w więzieniach dostają nawet emerytury i zapomogi roznoszone co tydzień przez mafijnego kasjera. Ale tak naprawdę wszystko jest tu zarażone złem. Dzieci marzą o karierze morderców, odgrywają sceny z „Człowieka z blizną”, a jak znajdą prawdziwą broń, nie wahają się jej użyć, matki muszą zdradzać swych synów, a synowie sprzeniewierzają się matkom i nawet zwykli krawcy nie mogą swobodnie wybrać sobie pracodawcy.
p
Wszystko kontroluje mafia. Nie tylko handluje narkotykami i ściąga haracze, ale szyje modne suknie, w których pokazują się później gwiazdy na czerwonych dywanach, utylizuje za połowę ceny trujące odpady i inwestuje w legalne interesy na lokalną i globalną skalę budując ekonomiczną potęgę na wzór świetnie prosperującego przedsiębiorstwa. W końcowych napisach Garrone podaje przerażające liczby i przytacza dające do myślenia fakty dotyczące działalności neapolitańskiej kamorry. A te prawdy rozpisuje na chropawą, wielowątkową fabułę z bohaterami, których losy krzyżują się i przecinają. Niektórzy marzą o wielkości, inni załatwiają małe interesy, jeszcze inni chcą tylko przetrwać. Garrone przygląda się ich beznadziejnemu, pozbawionemu nadziei życiu bez emocji, na chłodno i z dystansu trochę na wzór „Miasta Boga” Fernando Meirellesa. Podobnie też eksponuje brzydotę świata i ludzi. Weryzm takiego portretu ma swoje zalety, unieważnia nie tylko mafijną mitologię, ale i umowność konwencji. Z drugiej jednak strony Garrone zatrzymuje się na poziomie przerażającego, owszem, ale też oglądanego z bezpiecznej odległości socjologicznego opisu z maskowaną, ale jednak wyrazistą tezą, że coś z tą straszną mafią trzeba zrobić. Jego filmowi towarzyszy przy tym dość ponura historia autora literackiego pierwowzoru scenariusza Roberto Saviano, na którego kamorra wydała ponoć wyrok śmierci. Jakkolwiek nie wątpię w prawdziwość i realność tej groźby, to jednak producenci nie omieszkali owej przewidywanej zemsty mafii wykorzystać jako specyficznego, działającego jak szantaż marketingowego chwytu. Dobre przyjęcie „Gomorry” w Cannes, zdobycie Europejskiej Nagrody Filmowej nie wynika oczywiście tylko z dobrego czarnego PR-u, ale wydają się te laury nieco jednak na wyrost. Bo pozująca na dokument, rozlazła narracja w końcu jednak nuży, w połowie filmu wiadomo, co i dla kogo musi skończyć się źle, a kto ma szansę ocalić skórę, bo że zarobią i tak tylko ci na szczycie mafijnej hierarchii i będą się szczycić, że pracują nad uczynieniem z Włoch gospodarczej potęgi, wiadomo przecież od początku. Dobrze zrobiona ta „Gomorra”, ale pozostaje na zło dziwnie obojętna, zabiera na wycieczkę po piekle, ale nie do końca udaje jej się przekonać, że sodoma i gomora są tuż obok i bezpośrednio nas dotyczą.
--------------------------
Gomorra (Włochy 2008) Reżyseria: Matteo Garrone; Obsada: Toni Servillo, Gianfelice Imparato, Maria Nazionale, Salvatore Cantalupo; Dystrybucja: Syrena Films; Czas: 135 min; Premiera: 16 stycznia