Ale metaficzne wyznania aktora to nie wszystko. Janusz Gajos wraca też do początków swojej kariery, do roli, która zawładnęła jego wizerunkiem na wiele lat - do Janka Kosa z "Czterech pancernych i psa". Nie wspomina jej jednak zbyt dobrze.

Reklama

"Ten okres w moim życiu już zawodowym prawie to jest coś bolesnego, bo wtedy nagle zdałem sobie sprawę, co to jest, po co się to robi" - mówi aktor. "Bardzo szybko zdałem sobie sprawę, że to nie jest to, o czym bym marzył, łącznie z tą olbrzymią popularnością, która nie pozwalała mi chodzić spokojnie po ulicy, jeździć tramwajem. Byłem wówczas bardzo niezadowolony" - wyznaje.

Ze stereotypu Janka wychodził bardzo długo. Próbował się od niego oderwać przez rolę dozorcy Tureckiego w Kabarecie Olgi Lipińskiej. "I z tego znów trzeba było się wydobywać, wiele lat czułem się jak w uciążliwym śnie, że nie mogę ciągle z czegoś wyjść" - zdradza aktor.

"Zaliczam się do takich, którzy wierzą, że są częścią jakiejś wielkiej całości i ona musi mieć jakąś praprzyczynę, jeżeli jest skutek, jeżeli jestem ja, jeżeli rozmawiam z panem" - mówi Janusz Gajos w rozmowie z Piotrem Najsztubem. "To mi nie daje spokoju i nie byłbym usatysfakcjonowany, gdybym powiedział: a dajcie mi spokój, żadnego Boga nie ma!".

Gajos przyznaje, że z ciekawością czeka na śmierć. "Ale to jest ciekawość podszyta olbrzymim strachem. Jeżeli bym nie miał racji i tam nic nie ma, to w porządku. Jak ktoś powiedział: <Jest śmierć, nie ma nas, jesteśmy my, nie ma śmierci>" - tłumaczy.

Przyznaje też, że wierzy w teorię reinkarnacji, powrotu po śmierci w kolejnym wcieleniu. "Myślę, że to by miało jakiś sens, że ja po prostu jestem elementem, który ma się doskonalić i się doskonali przez kolejne powroty, wcielenia, a na końcu jest ten twór doskonały. Choć nie wiem, czym miałby być" - mówi Janusz Gajos.

Nie chciałby jednak - jak wyznaje - niczym wielki aktor dokonać żywota na scenie. "Byłbym wtedy kabotynem. A jeżeli jest Pan Bóg, to on też by nie był zadowolony ze mnie. Powiedziałby chyba: słuchaj, jak ty się wygłupiłeś, że umarłeś na scenie" - mówi "Przekrojowi" Gajos.