"Hellboy. Opowieści niesamowite"
(oryg. "Hellboy. Weird Tales")
scenariusz i ilustracje: różni artyści
przeł. Jacek Drewnowski
Wyd. Egmont 2010
Ocena 5/6
Kwestia, czy „Hellboy” jest najbardziej wpływowym amerykańskim komiksem ostatniej dekady XX wieku, może być dyskusyjna. Ale też niewiele znalazłoby się tytułów, które miały większe znaczenie – z pewnością „Sandman” Neila Gaimana, może „Spawn” Todda McFarlane’a i „Kaznodzieja” Gartha Ennisa, ewentualnie jeszcze parę komiksów niezależnych, jak „Ghost World” Dana Clowesa. Niewiele.
Hellboy przebojem wdarł się do wyobraźni czytelników komiksu, którzy nietypowego bohatera obdarzyli bezwarunkową i natychmiastową miłością. I trzeba przyznać, że czerwonoskóry demon wyróżnia się na tle obdarzonych niezwykłymi mocami superbohaterów w pelerynach i obcisłych kostiumach. Przywołany przez nazistowskich okultystów pod koniec II wojny światowej Hellboy trafił na szczęście w ręce aliantów i wychowany przez profesora Trevora Bruttenholma stał się najcenniejszym i najlepszym pracownikiem BBPO – Biura Badań Paranormalnych i Obrony, tajnej pozarządowej organizacji badającej wszelkie ingerencje świata duchów i demonów w ludzką rzeczywistość. Jednak bohater musi walczyć nie tylko z zagrażającym ludziom złem, ale także ze swoją piekielną naturą. Hellboy jest bowiem demonem o imieniu Anung Un Rama, Bestią Apokalipsy, a jego mrocznym przeznaczeniem jest doprowadzenie świata do zagłady...
Mike Mignola dał Hellboyowi życie, zbudował wokół jego postaci fantastyczną mitologię, z klasycznych legend i podań z całego świata ułożył barwną, fascynującą mozaikę. Do swoich ulubionych serii zaliczył „Hellboya” nawet Alan Moore, jeden z najwybitniejszych scenarzystów współczesnego komiksu, twórca „Ligi Niezwykłych Dżentelmenów”, „V jak Vendetta” i „Strażników”. Z opowieści obrazkowych czerwony demon trafił do kina (dwa filmy fabularne wyreżyserowane przez meksykańskiego wizjonera Guillermo del Toro oraz dwa animowane), powieści i opowiadań (wśród ich autorów znaleźli się m.in. Frank Darabont, China Mieville i Tad Williams) oraz gier komputerowych.
Hellboy stał się prawdziwym fenomenem. Nic dziwnego, że wielu artystów zechciało się z tą postacią zmierzyć. „Przez lata Mike i ja słyszeliśmy od wielu naszych ulubionych artystów prośby o szansę na rysowanie Hellboya” – pisze we wstępie do albumu redaktor serii Scott Allie. Ośmioczęściowa seria „Niesamowite opowieści” (większość opublikowanych w niej komiksów znalazła się w recenzowanym zbiorze) stała się dla wielu twórców szansą jedyną w swoim rodzaju. Dostali wreszcie Hellboya w swoje ręce. I udało im się tego nie zepsuć.
„Niesamowite opowieści” nie tworzą spójnej historii, nie należą też do oficjalnej chronologii cyklu o Hellboyu. To raczej zbiór impresji, krótkich historyjek, czasem wyjątkowo swobodnych interpretacji komiksu Mignoli. Niektóre opowiadają o Hellboyu i innych członkach BBPO w tonacji najzupełniej serio, inne są groteskowe, przerysowane, śmieszne. Album współtworzyli zarówno artyści młodzi, u progu komiksowej kariery, jak i starzy wyjadacze, zaprawieni w bojach z obrazkowym medium, m.in. Craig Russell („Pierścień Nibelunga”, „Sandman”), J.H. Williams III („Promethea”), John Cassaday („Planetary”) i Craig Thompson („Blankets”). W ich komiksach znalazło się wszystko, co w „Hellboyu” najlepsze: kosmiczna, lovecraftowska groza miesza się z cynicznym, czarnym humorem. Opowieści detektywistyczne łączą z okultystycznym horrorem, a komedia z sensacją. W jednej z historii pojawia się nawet młody Józef Stalin, wciągnięty w walkę z Babą Jagą...
W „Niesamowitych opowieściach” jak w zwierciadle odbijają się też wszystkie inspiracje Mike’a Mignoli. Już sam tytuł zbioru został zaczerpnięty z klasycznego amerykańskiego pisma „Weird Tales” – jednego z fundamentów amerykańskiej fantastyki. Założony w 1923 roku magazyn publikował m.in. opowiadania H.P. Lovecrafta, Clarka Ashtona Smitha, Roberta E. Howarda, Roberta Blocha, Seabury’ego Quinna, Raya Bradbury’ego i Fritza Leibera – każdy z nich jest dziś zaliczany do grona klasyków, choć pierwsze kroki stawiali właśnie w groszowych magazynach, publikujących przede wszystkim literacką pulpę.
Ale też z takiej właśnie literatury wyrosły komiksy Mike’a Mignoli. Nie byłoby Hellboya bez lovecraftowskiej mitologii Cthulu, bez fantastycznych koncepcji Bradbury’ego, bez okultystyczno-detektywistycznych historyjek Quinna. Z groszowej literatury Mignola zaczerpnął więcej niż z jakiegokolwiek innego medium. „Wampiry, wilkołaki, zaginione światy, szaleni naukowcy, olbrzymie ameby i niszczycielskie grzyby. Przeczytałem mnóstwo wspaniałych rzeczy i mnóstwo szajsu. Wchłaniałem wszystko – a dwadzieścia lat później wróciło to jako »Hellboy«” – tak w posłowiu do albumu podsumowuje swoją przygodę z magazynem „Weird Tales” Mignola. Jego następcom, którzy współtworzyli „Niesamowite opowieści”, z powodzeniem udało się jeszcze raz sięgnąć do tych archiwalnych źródeł i wskrzesić świat, w którym nierozerwalnie splatają się najgorsze koszmary i fantazje.