W tym akurat wypadku akcja rozgrywa się w utopijnej Republice Jajecznej, zalewanej nieustannie przez gigantyczne fale. I choć formalne rządy sprawuje para karykaturalnych handlarzy, realną władzę dzierży kler. Sugestywność wizji, wzmocniona znakomitą stroną plastyczną, ustępuje tylko szaleńczej jeździe na przełaj przez mity i symbole, którymi Jodorowsky nie umie się znudzić.

Reklama

Tytułowy bohater jest współczesnym świętym, nieśmiertelnym zdolnym do czynienia cudów, a zarazem bożym głupcem, nieoczekującym niczego dla siebie, szczególnym wcieleniem mitycznego zbawiciela. Jego pojawienie się sprawia, że reżim zaczyna tracić swoją totalitarną stabilność...

Jodorowsky zapewne nie zdołałby zasnąć, gdyby odpuścił sobie scenę kastracji, daje też upust fascynacji deformacjami - pewien garbus i jego rodzicielka, gigantyczna prostytutka, pojawiają się - a jakże - w kontekście religijnym. Nie brakuje hermafrodyty, lotu wśród stada mew i uśpionej świętej, ustylizowanej na Matkę Boską. "Chcę krwi, więcej krwi" - deklarował przed laty scenarzysta "Księżycowej gęby" i do dzisiaj jej sobie nie żałuje.

Oprócz religijnej szajby cechą Jodorowsky'ego pozostaje umiejętność zachowania równowagi pomiędzy mistycznym odlotem a rzetelnie skomponowaną fabułą przygodową. Nie jest to komiks dla każdego, niektórzy odejdą zniesmaczeni albo stwierdzą, że napisano tam straszliwe dyrdymały. Wielbiciele dziwności dostają natomiast szansę na wspaniałą przygodę oddaną w niezwykłych kształtach i kolorach. Strona graficzna "Księżycowej gęby" wolna jest od przerysowania i kiczu - czyli po prostu piękna.

"Księżycowa gęba"
Francois Boucq (rysunki), Alexandro Jodorowsky (tekst), przeł. Maria Mosiewicz, Egmont 2007






Reklama