Choć fakt, że padło akurat na Mastertona, jest w jakiejś mierze dziełem przypadku, to on jeden ocalał z zalewu literatury groszowej początku lat 90. Nawiasem mówiąc, żona pisarza jest z pochodzenia Polką, a akcja jednej z jego książek, "Dziecka ciemności", dzieje się w naszej stolicy i umieszcza Powstanie Warszawskie w nowym, demonicznym kontekście. Masterton zasłynął powieściami grozy, choć pisywał też historyczne sagi czy kryminały. Największą furorę w Polsce zrobiły jego poradniki erotyczne, szczególnie "Magia seksu". Można powiedzieć, że angielski twórca ramię w ramię ze Zbigniewem Lwem-Starowiczem i Michaliną Wisłocką orał ugór świadomości seksualnej Polaków. W kontekście tej różnorodności dystans autora do własnej pracy wydaje się zrozumiały.

Umiesz napisać wszystko?

Reklama

Myślę, że mógłbym i kiedyś tak robiłem. Tak, pisałem już o wszystkim, począwszy od relacji sportowych, pisałem o ludziach, o każdym aspekcie ich życia, jaki sobie możesz wyobrazić.

Na jakiś czas odpuściłeś sobie horror. "Manitou" odniosło ogromny sukces, a ty odpłynąłeś w stronę thrillerów, sag historycznych. Nie żal ci tego trochę, skoro i tak jesteś kojarzony jako pisarz grozy?

Tak, przestałem pisać horrory i teraz bez przerwy myślę nad tym, by do nich powrócić. Co istotne, dzięki pisaniu powieści historycznych i thrillerów uzyskałem wielkie doświadczenie w zakresie konstruowania postaci i tworzenia fabuły. To, moim zdaniem, sprawiło, że historie grozy, jakie piszę i będę pisał, zyskują na jakości.

Rozbierając na drobne twoje powieści grozy, narzuca się pewna powtarzalność schematu. "Wyklęty" to na nowo odczytana historia czarownic z Salem. Brałeś na warsztat "Piotrusia Pana", "Alicję po drugiej stronie lustra" i wiele innych książek. Obficie czerpiesz z legend.

Lubię też zaczynać od gazet. Często natrafiam tam na jakąś ciekawą osobę albo historię zbrodni. Przykładowo, w wypadku "Bonnie Winter" przeczytałem artykuł o kobiecie, która zarabiała, sprzątając miejsca zbrodni i to dało mi punkt wyjścia do stworzenia postaci. W tym samym czasie szukałem informacji o meksykańskich demonach związanych ze starością i śmiercią - połączyłem więc obie historie, starą i nową, to i owo dodałem. To technika, do której przywykłem. Masz rację, struktura i pewien schemat są dosyć podobne: biorę na warsztat starą legendę, związane z nią zło, zagrożenie i każę sobie z nimi radzić współczesnemu bohaterowi.

Gdy wchodzisz w konwencję - dajmy na to horroru - idziesz do końca, jak tylko się da, w niesamowitość, seks i przemoc. Zawahałeś się kiedyś? Nie masz czasami poczucia, że posuwasz się za daleko?

Tak było w wypadku opowiadania "Eryk Pasztet" oraz innej historii, która nazywała się "Posocznica". Poznajemy tam parę zakochanych, młodych ludzi. Mężczyzna ofiarowuje kobiecie małego kotka, który zdycha po jakimś czasie. A ona kochała zwierzątko tak bardzo, że je zjada (śmiech). Takie historie pokazują, jak daleko potrafię się posunąć. Nie jest o to łatwo, bo snucie podobnych opowieści wymaga jednak wyczucia smaku. Rozpowszechniania "Eryka Paszteta", kiedy pierwszy raz ukazał się drukiem, zakazał największy dystrybutor książek w Wielkiej Brytanii - przez jeden tekst wycofany został cały nakład gazety. Nie piszę takich rzeczy często, ale kiedy tworzy się powieści grozy, istnieje pokusa, żeby sprawdzić, jak daleko można się posunąć.

Często musisz usprawiedliwiać się z tego, co piszesz? Chodzi mi o pytanie: dlaczego pisze pan takie rzeczy? Czy ludzie wciąż myślą, że horror to coś paskudnego, z czego trzeba się tłumaczyć?

Oczywiście muszę się z tego tłumaczyć, ludzie reagują, jakby to była jakaś choroba. Horror jednak ma piękną tradycję, żeby wymienić choćby Edgara Allana Poe. W mojej opinii bardzo istotną cechą opowieści grozy jest to, że zawsze mają morał, nie traktują o niczym poważniejszym i straszniejszym niż, powiedzmy, terroryzm - jednoznacznie dotyczą walki między dobrem a złem. Bardziej angażują się w kwestie moralności niż większość literatury.

W twojej najnowszej książce "Chaos Theory" punkt wyjścia jest podobny jak w horrorach. Bierzesz stare rozwiązanie i nadajesz mu nowe znaczenie. Tym razem jest to teoria, w myśl której nieszczęścia w rodzaju wojen i zamachów służą rozwojowi ludzkości. Twoim zdaniem, pokój nas usypia?

Myślę, że tak długo jak człowiek, istota ludzka, pozostaje człowiekiem, świat absolutnego pokoju pozostaje w sferze marzeń. Świat jest pełen chaosu. Ponadto uważam, że człowiek grzeszy próżnością, a jednocześnie nie potrafi kontrolować własnej agresji. Nie wspominając już o tym, że nie lubi nikogo, kto nie jest do niego podobny.