Hiszpańscy autorzy Juan Diaz Canales, autor scenariuszy, i Juanjo Guarnido, który odpowiada za stronę artystyczną, zdołali także stworzyć charyzmatycznego bohatera, w którym czytelnik zakochuje się od pierwszego wejrzenia. Kim jest tytułowy Blacksad? Czarnym kotem oraz prywatnym detektywem. Historie, których jest bohaterem, opowiedziane są w konwencji czarnego kryminału i osadzone w Ameryce lat 50. Wszystkie postaci to antropomorfizowane zwierzęta, przy czym często gatunek zwierzęcia odzwierciedla cechy osobowości lub profesję danego bohatera. Na przykład większość policjantów to psy gończe lub owczarki niemieckie, a rozmaite oślizgłe typy spod ciemnej gwiazdy chętnie przybierają gadzią postać.

Sam pomysł, by chandlerowski detektyw, którego wciąż prześladuje pech w kontaktach z płcią piękną i który wiecznie wplątuje się w dość niefortunne dla siebie sytuacje, był wielkim i smoliście czarnym kocurem, wydaje się kapitalny. Wielkim walorem "Blacksada", oprócz wciągających zagadek, których rozwikłania podejmuje się "prywatne oko", są doskonałe, realistyczne rysunki, świetnie oddające mimikę twarzy (pysków?) i wiernie odtwarzające klimat amerykańskiej ulicy tamtego czasu. Do historycznych realiów nawiązują także same historie - w drugim tomie zatytułowanym "W śnieżnej bieli" Blacksadowi przyszło się zmierzyć z uprzedzeniami rasowymi i szalejącym Ku Klux Klanem, a w najnowszej "Czerwonej duszy" trafia w sam środek "polowania na czarownice" rozpętanego przez senatora McCarthy’ego. Krytycy podkreślają także filmowy sposób kadrowania i prowadzenia narracji, dzięki któremu "Blacksad" łatwo się czyta nawet osobom nienawykłym do medium komiksowego.

"Czerwona dusza" rozpoczyna się tuż przed wybuchem antykomunistycznej histerii doby makkartyzmu. Blacksad, który akurat podłapał dobrze płatną fuchę ochroniarza przy boku wpływowego biznesmena, zamiast trzymać się wygodnej posady, z wrodzonym sobie instynktem podąża tropem kłopotów. Próbując poderwać Almę Mayer, atrakcyjną i niezależną pisarkę związaną z kręgami lewicowymi, miesza się w skomplikowaną intrygę, w której w gruncie rzeczy najmniejszym problemem jest tropiący komunistyczną zarazę senator Gallo (McCarthy został tu przedstawiony jako czupurny kogut). Wśród przyjaciół Almy Blacksad poznaje czołowych przedstawicieli Beat Generation z Allenem Ginsbergiem na czele (który w komiksie przybrał postać bizona i nazwisko Greenberg), a także lewicujących malarzy czy aktorów, którzy już za chwilę staną się obiektem medialnej nagonki.

Centralną postacią dramatu okazuje się jednak naukowiec Otto Liebber związany niegdyś ze słynnym Projektem Manhattan, w efekcie którego wyprodukowano bombę atomową. Jego życie znajduje się w niebezpieczeństwie, a Blacksad podejmując próbę rozwikłania zagadki, natyka się oczywiście na gotowych dać mu wycisk zbirów i na coraz bardziej skomplikowane i trudne do przyjęcia prawdy. Zaskakujące i niejednoznaczne rozwiązanie intrygi dalece wykracza poza komiksowy banał.

"Czerwona dusza" to pełnokrwisty kryminał, w którym poznanie prawdy okupione jest cierpieniem, wymaga poświęcenia i określonych wyborów moralnych. Blacksad, jak na chandlerowskiego bohatera przystało, nie jest mięczakiem i właśnie dlatego gotów jest na osobiste wyrzeczenia w imię prawdy i sprawiedliwości. I nawet gdy przegrywa swój szczęśliwy los, pozostaje niezłomny. Niestrudzony poszukiwacz prawdy, choć pod wieloma względami okazuje się niedoskonały, to wydaje się mimo kociej fizjonomii bardzo ludzki i bardzo w swym człowieczeństwie samotny. Może dlatego chadza własnymi drogami?







Reklama