Od 2006 roku żyje z wyrokiem śmierci. Nieustannie zmienia miejsca pobytu, ukrywa swoją tożsamość, korzysta z profesjonalnej ochrony. Marzy o tym, by stanąć na tarasie albo chociaż małym balkonie, odetchnąć świeżym powietrzem i rozejrzeć się wokół. Dostaje listy z pogróżkami, spotyka się z oskarżeniami o plagiat, kalanie własnej ojczyzny i chęć zdobycia taniej popularności. Roberto Saviano jest żywym dowodem na to, że literatura wciąż ma się dobrze i nie straciła nic ze swej mocy.

Reklama

Jego bestsellerowa debiutancka książka "Gomorra" - ostry, demaskatorski, dramatyczny esej o neapolitańskiej mafii - sprawiła, że pisarz do dziś nie może spać spokojnie. Bossowie organizacji zapowiedzieli krwawą zemstę za to, co Saviano napisał o ich przestępczej działalności. Odniósłszy sukces, autor nie musiał mierzyć się z tym, co jest przypadłością wszystkich pisarzy, a mianowicie z pytaniem, czy uda mu się stworzyć kolejną, równie dobrą książkę. Musiał przede wszystkim walczyć o życie. A pióro stało się w tej walce naturalnym orężem. Dowodzi tego „Piękno i piekło”, antologia artykułów, które Saviano pisał do rozmaitych gazet w latach 2004 – 2009, a więc w czasach, gdy zaczynała powstawać „Gomorra”, a także już po jej wydaniu.

Książka dzieli się na części połączone wspólnym tematem: i tak, dla przykładu, w "Południu" pisarz powraca do swych ojczystych stron, wspominając choćby losy młodych aktorów, którzy grali w ekranizacji "Gomorry", a w "Ludziach" opisuje swoje fascynacje wielkimi osobowościami naszych czasów - człowiekiem znanym jako Donnie Brasco, który przedarł się do struktur mafijnych, doprowadzając do masowych aresztowań, czy najmniejszym mistrzem piłkarskim Lionelem Messim.

Tym, co uderza w świetnych tekstach zebranych pod znaczącym tytułem „Piękno i piekło”, jest wielka wiara w siłę słowa i posłannictwo pisarza, ale też w ludzką umiejętność przetrwania w najgorszych warunkach. Nie bez przyczyny pisze Saviano o postaciach, które stały się współczesnymi symbolami nonkonformizmu i walki o prawdę do samego końca. Niezależnie od tego, czy owa walka przybierała formę pracy nad własnymi słabościami (jak u chorego na łamliwość kości pianisty Michaela Petruccianiego), czy potyczek z systemem i nieprawościami władzy (jak to miało miejsce w przypadku Anny Politkowskiej albo Herlinga-Grudzińskiego).

Wspomina oczywiście Saviano innego pisarza, który stał się ikoną przerażającej mocy literatury - skazanego na śmierć za "Szatańskie wersety" Salmana Rushdiego, z którym spotkał się osobiście w Sztokholmie. "Pisanie dało mi w tych latach możliwość istnienia. (...) Pisać, trwać przy słowach znaczyło dla mnie nie zagubić się. Nie poddać się. Nie stracić nadziei" - wyznaje Saviano w pierwszym tekście zbioru. Bo oczywiste jest, że pisanie w latach po wydaniu "Gomorry" miało dla niego wręcz wymiar świętości - to była autoterapia, sposób na oswajanie strachu, jedyny pomysł na to, jak się nie poddać rozpaczy i zwątpieniu.

Saviano (rocznik 1979!) pisze jak człowiek wiekowy, który przeszedł w życiu tyle, że doświadczeniem mógłby obdzielić spory tłum bliźnich. Jest poważny, czasem gorzki, czasem pełen zachwytu. Wie, że zarówno literatura, jak i życie to zbyt poważne sprawy, by tracić w nich czas na głupstwa. A przy tym ma doskonałe pióro. Jest w tych tekstach więcej poezji i mądrości niż w niejednym tomie wierszy. Można właściwie przypuszczać, że Saviano to - mimo swego dziennikarskiego pazura i wyczulenia na fakty - jednak poeta, który widzi świat jako wieczne pole walki dwóch sprzecznych żywiołów: piękna i piekła. Widzi też to, że w owej walce utrzymuje się wieczny remis. Patrycja Pustkowiak