Na jaką narrację o PRL-u Polacy są przygotowani? Czy między pokraczną karykaturą (jak w kuriozalnej komedii "Koń trojański" Juliusza Machulskiego) a narodowo-wyzwoleńczym bełkotem jest miejsce na odrobinę światłocienia? Być może czas już zacząć używać barw pośrednich, póki jeszcze ktokolwiek pamięta tamtą epokę. Póki wszystkich nas nie dotknie słodka amnezja.

Reklama
"Ostatni raport" uważam za najlepszą polską powieść zeszłego roku. Powieść odważną, bo umykającą wszelkiej kategoryzacji – w szczególności kategoryzacji moralnej. Książka Kruszyńskiego jest ujęta w formę spowiedzi byłego wieloletniego współpracownika Służby Bezpieczeństwa, który jednocześnie funkcjonował jako aktywny opozycjonista. Ale nie ma co spodziewać się tu łatwego potępienia: autor bowiem nie tylko relacjonuje osobliwości podwójnego oblicza swojego bohatera – ale też bawi się elementami swojego życia. Co by było – zastanawia się – gdyby to do niego, Zbigniewa Kruszyńskiego, przyszli wówczas smutni panowie i zaproponowali kolaborację w zamian za sposobność robienia kariery naukowej oraz możliwość swobodnego wyjeżdżania na Zachód?



O "Ostatnim raporcie" pisaliśmy w "Kulturze", że "nosi w sobie uniwersalność podobną do tej, którą znamy choćby z »Cesarza« Ryszarda Kapuścińskiego. Kruszyński bada wariantowość i przypadkowość ludzkiego losu: rozpina narrację na rusztowaniach własnej biografii, jakby chciał pokazać, że przy odpowiednich predyspozycjach charakteru wystarczy wejść w dorosłe życie inną ścieżką, by nie móc już powrócić do siebie sprzed chwili. Tak jak sam pisarz, narrator pochodzi z miasta R. Identycznie, studiuje polonistykę, a potem romanistykę we Wrocławiu. Analogicznie aktywnie działa w studenckiej »Solidarności«. O wszystkim wszelako decyduje jedno zdanie oficera milicji, który przyznaje młodemu człowieku paszport. »Ma pan dar obserwacji«. Kruszyński zostanie w przyszłości wybitnym pisarzem. Jego biograficzny bliźniak zaś autorem genialnych raportów dla bezpieki, namiętnym podglądaczem rzeczywistości, egotystycznym manipulatorem, a w końcu cynicznym zdrajcą. Widzimy tu przemyślaną i gorzką ironię: czy bowiem nie jest tak, że literatura stanowi formę voyeryzmu, a książka to rodzaj raportu, donosu, aktu szpiegostwa?".



Autor "Ostatniego raportu" jest człowiekiem z zewnątrz, outsiderem, który trzyma się z dala od głównego nurtu życia kulturalnego, publikuje rzadko, ale właściwie zawsze celnie. Takie spojrzenie z dystansu wydaje się polskiej literaturze bardzo potrzebne. Stoi za nim mądrość dojrzałego pisarza, który wie, że tych wszystkich nabrzmiałych węzłów naszej najnowszej środkowoeuropejskiej historii nie da się po prostu przeciąć siekierą. Udaje się to wyłącznie za pomocą paradoksu. A takim paradoksem jest choćby poplątane życie agenta opozycjonisty z "Ostatniego raportu".
OSTATNI RAPORT | Zbigniew Kruszyński | Wydawnictwo Literackie 2009