Beletryzacja opowieści, wprowadzenie fikcyjnych postaci, rozbudowane dialogi to zabiegi literackie, które wprowadza do reportażu Wojciech Jagielski zarówno w swojej najnowszej książce "Wypalanie traw" jak i we wcześniejszych "Nocnych wędrowcach". Autor podkreśla, że zastosowanie ich nie stoi w sprzeczności z wymogiem rzetelności faktograficznej reportażu, a daje autorowi większą swobodę i czyni opowieść łatwiejszą w odbiorze dla czytelnika.

Reklama

Ventersdorp, gdzie rozgrywa się akcja "Wypalania traw" to niewielkie miasteczko, liczące około 2 tys. mieszkańców, w znakomitej większość białych potomków Burów. To ludzie bardzo przywiązani do tradycji, konserwatywni, nie integrują się z potomkami Anglików. Eugene Terre'Blanche, samozwańczy przywódca tej społeczności, sprzeciwiał się likwidacji apartheidu i głosi ideę stworzenia samorządnego państwa burskiego. Terre'Blanche dbał o zachowanie status quo, w którym "zgodnie z boskim porządkiem", jak mawiał, poszczególne rasy ludzkie nie mieszają się ze sobą.

3 kwietnia 2010 roku Terre'Blanche został zamordowany we śnie, na swej farmie przez dwóch czarnoskórych robotników rolnych, którym zalegał z zapłatą. Zginął od ciosów rur i maczet, sprawcy zostali ujęci i osądzeni. Wojciech Jagielski jako korespondent "Gazety Wyborczej" w RPA śledził ich proces.

W "Wypalaniu traw" próbuje nakreślić tło tej kryminalnej historii, pokazując racje obu stron - czarnych, którzy po raz pierwszy w historii stali się pełnoprawnymi obywatelami swojego kraju, ale nie wyszli z biedy i białych, którzy czują się zagrożeni, tracą posady, często stają się ofiarami przemocy. Powstał obraz życia sennego, transwalskiego miasteczka w czasie epokowych zmian, rewolucji, zapoczątkowanej zniesieniem apartheidu. W Ventersdorp można zobaczyć większość problemów, z jakimi zmaga się obecnie RPA.

"To książka o rozczarowaniu, jakie rewolucja ze sobą przynosi, bo łatwiej jest burzyć niż budować. W RPA ludzie oczekiwali pokojowej rewolucji, poprawy życia, ale zmiany zachodzą bardzo powoli, trzeba dekad, aby się utrwaliły. Czas tworzenia się nowego porządku społecznego jest bardzo trudny, chaos i korupcja urzędników będą tam trwały jeszcze bardzo długo" - mówił Jagielski w rozmowie z PAP.

Reporter zastosował w "Wypalaniu traw", podobnie jak w swojej poprzedniej książce "Nocni wędrowcy", pewne zabiegi literackie, które stawiają te jego prace poza obrębem "czystego" reportażu. Jednocześnie "Wypalanie traw" zachowuje reporterski walor informowania czytelnika o przedstawionym świecie - miasteczko Ventersdorp istnieje naprawdę i zostało opisane z całym pietyzmem, wszystkie postaci, których losy śledzi czytelnik, są autentyczne, podobnie jak wszystkie opisywane zdarzenia. Rozmowy i dialogi, które znalazły się w książce odbyły się naprawdę, choć pisząc je Jagielski nadawał im przyjaźniejszą dla czytelnika formę.

"Staram się oddawać treść rozmów, niekoniecznie spisując je słowo w słowo. Jeżeli udało mi się zapamiętać je dosłownie, to bardzo dobrze, ale w +Wypalaniu traw+ ważniejsze dla mnie było oddanie treści, niż dokładny zapis słów, które padły" - mówił reporter. Jagielski podkreśla, że tak naprawdę reportaż ma wiele wspólnego z literaturą, zawsze jest subiektywną opowieścią dziennikarza o opisywanych wydarzeniach.

Reklama

"Reportaż, podobnie jak dzieło literackie jest zawsze osobistą opowieścią. Granica jest tutaj bardzo płynna i wymyka się próbom zdefiniowania. Wiem na pewno, że tego rodzaju opowieści jak +Wypalanie traw+ czy +Nocni wędrowcy+ nie opublikowałbym w gazecie jako materiału dziennikarskiego. Ale czy oznacza to, że nie mówią one prawdy o świecie? Że są fikcją? Wcale nie!" - mówił Jagielski.

W poprzedniej książce zatytułowanej "Nocni wędrowcy" o afrykańskich dzieciach-żołnierzach, Jagielski zdecydował się na zastosowanie zabiegu literackiego - z historii kilkunastu dzieci, które poznał, skonstruował historię jednego chłopca - Samuela.

"Rozmawiałem z kilkunastoma dziećmi-wojownikami, ale żadne z nich jako oddzielna postać nie pociągnęłoby całej opowieści. Opisanie wszystkich postaci nie wchodziło w grę, bo książka stałaby się nieczytelna. Nie umiałem sobie z tym poradzić, stąd pomysł na Samuela, w którego postaci skumulowało się kilka realnych postaci. Jestem przekonany, że dzięki temu zabiegowi lepiej mogłem oddać tamtejszą rzeczywistość" - mówił Jagielski.

"W +Nocnych wędrowcach+ wprowadziłem też postać miejscowego dziennikarza i opiekunkę dzieci. To było zastosowanie literackiego chwytu do prawdziwej, opartej na faktach opowieści. Literatura pozwala na uogólnienia, które w czystym reportażu dziennikarskim byłoby niemożliwe. Mógłbym oczywiście iść w zaparte i utrzymywać, że ich rzeczywiście spotkałem. Ale byłoby to nieuczciwe. I ryzykowne - prędzej czy później ktoś by mnie na tym kłamstwie złapał. Próbuję zastosować język literatury do opowieści reporterskiej, bo swoją rolę widzę w tym, aby opowiadać najciekawiej jak tylko potrafię, o rzeczach, które wydają mi sie ważne. Gdybym opowiadał nieciekawie, to książki nie miałyby szansy trafić do czytelnika. Dlatego szukam rozmaitych form i w ostatnich dwu książkach sięgnąłem po chwyty zastrzeżone dla literatury, uczciwie informując o tym odbiorców. Niedopuszczalne jest dla mnie przemieszanie w jednym tekście prawdy i fikcji bez uprzedzenia o tym czytelnika" - mówił pisarz.

"Pisząc +Wypalanie traw+ miałem świadomość, że książka zapewne zostanie przełożona na inne języki i starałem się, aby nikt w Ventersdorp nie mógł mi zarzucić zmyślania. Zresztą w epoce internetu bardzo łatwo jest wytropić zmyślenie. Wielu bohaterów +Wypalania traw+ ma swoje strony na Facebooku, dociekliwy czytelnik może się nimi skontaktować. Ja po prostu staram się podchodzić z szacunkiem do ludzi, o których piszę, i do czytelników. Dlatego o swoim zabiegu ich lojalnie poinformowałem. A to, czy ludzie postawią moją książkę na półce z powieściami, czy literaturą faktu, to już ich sprawa" - dodał Jagielski.

Wojciech Jagielski w latach 1986-1991 pracował w Polskiej Agencji Prasowej, potem przez 21 lat, do marca 2012 roku pisał dla "Gazety Wyborczej". Zajmuje się problematyką Afryki, Azji Środkowej, Kaukazu i Zakaukazia. Opublikował m.in. książki "Dobre miejsce do umierania", "Modlitwa o deszcz", "Wieże z kamienia", "Nocni wędrowcy". Obecnie pracuje w Polskiej Agencji Prasowej.

"Wypalanie traw" ukazało się nakładem wydawnictwa Znak. (PAP)

aszw/ mlu/ ls/