8 września cała Polska czytać będzie "Przedwiośnie" Stefana Żeromskiego. Przygotowania tekstu do głośnej lektury tak, aby całą powieść dało się przeczytać w jeden dzień, dokonał krytyk literacki Andrzej Dobosz. W krótkim filmie, w którym opowiadał o swojej pracy, powiedział m.in.: Przy pierwszym czytaniu skreślałem tylko słowo "tudzież" i powtarzające się bliskoznaczne przymiotniki. Kiedy autor używał dwu, trzech przymiotników w jednej sytuacji, wtedy zostawiałem tylko pojedynczy. Żal, że nie mogę zmienić ani jednego słowa, bo najchętniej bym zrezygnował z "ksiądz wylazł z karety" czy "wlazła do sieni, ale nie mogłem powiedzieć "wkroczyła do sieni", czy "opuścił karetę", a usunięcie całego fragmentu naruszałoby ciągłość akcji.
W adaptacji Dobosza zniknęły nie tylko przymiotniki i słowo "tudzież", ale wiele innych wyrazów, które wydały się autorowi opracowania zbędne lub przestarzałe. Dobosz ingerował także w składnię zdań Żeromskiego. Te zabiegi wywołały protesty nie tylko filologów i historyków literatury, ale także wielu czytelników.
Prof. Andrzej Mencwel z Instytutu Kultury Polskiej na Wydziale Polonistyki Uniwersytetu Warszawskiego zgadza się, że organizator takiego przedsięwzięcia, jak Narodowe Czytanie, ma prawo dokonać wyboru fragmentów tekstu. - Czasem nie sposób przeczytać całości, choć akurat w przypadku "Przedwiośnia" byłoby to możliwe. Jednak zasady tego wyboru, zwłaszcza przy przedsięwzięciu tej rangi, jak Narodowe Czytanie, powinny być jasno określone i przedstawione publiczności. Tak się, niestety, nie stało. Wyjaśnienie na stronie Kancelarii Prezydenta jest bardzo ogólnikowe, a to, co mówi w dołączonym filmie twórca tej adaptacji, Andrzej Dobosz, nie jest niestety komentarzem tej rangi, który jest tutaj oczekiwany - powiedział prof. Mencwel.
Dokonano nie tylko wyboru z tekstu, ale też ingerencji w tekst, manipulacji nim. Na przykład wprowadzono tytuły rozdziałów, choć "Przedwiośnie" ma rozdziały, ale pozbawione tytułów. Andrzej Dobosz ostatni, wyodrębniony przez siebie rozdział zatytułował "Zawiedzony kochanek atakuje Belweder", co wypacza sens utworu, brzmi tak, jakby Baryka z powodu nieszczęśliwej miłości przyłączył się do marszu robotników. Powody, dla których to zrobił były o wiele bardziej złożone i wielokrotnie przy interpretacji tekstu je fałszowano, więc tym bardziej należało tu być przezornym i rzetelnym - mówił prof. Mencwel.
Czym innym jest wybór, a czym innym interwencja w tekst. To dwa różne poziomy operacji. Ta druga operacja, czyli zmienianie słów, zmienianie składni zdań, jest niedopuszczalna w przypadku klasyków. W Narodowym Czytaniu wybieramy dzieła, które powinniśmy respektować w ich integralności. Gdyby bohaterom Sienkiewicza powiedzenie "słuchać hadko" zmieniono na brzmiące bardziej współcześnie "przykro słuchać", czy "wstyd słuchać" to skandal byłby tej rangi, co okaleczenia dokonane w "Przedwiośniu". To niedopuszczalne - dodał. Prof. Mencwel żałuje, że Kancelaria Prezydenta, przygotowując adaptację, nie skonsultowała się z żadną poważną organizacją naukową, taką jak Towarzystwo im. Adama Mickiewicza czy też zespół filologiczny pod kierownictwem Zdzisława Adamczyka, który od lat publikuje krytyczne wydania pism Żeromskiego.
Maria Jolanta Olszewska, profesor w Instytucie Literatury Polskiej na Wydziale Polonistyki Uniwersytetu Warszawskiego, także krytykuje sposób, w jaki Andrzej Dobosz zaadoptował "Przedwiośnie". - Ingerencja w język Żeromskiego to okaleczanie tekstu, stylu pisarza. Także w stylu wyraża się światopogląd autora, w języku utrwalony jest jego obraz świata. Uproszczenie pozbawia język powieści ekspresji, plastyczności. Można sobie zadać pytanie, po co nam taki "wykastrowany" Żeromski. Poza tym nie powinno się z okazji Narodowego Czytania robić podobnych precedensów, legalizować czytania okaleczonej wersji. To tak jakby powiedzieć młodym ludziom, że korzystanie z bryków jest dobre - powiedziała PAP badaczka.
Każdy naród ma swoją klasykę, teksty wpisujące się w jego kanon lektur, określające tożsamość narodową. W Polsce "Przedwiośnie" należy do kanonu na równi z "Weselem", "Panem Tadeuszem" czy "Dziadami". Te teksty wykuwały polskość, więc nie mogę zaakceptować w adaptacji utworu Żeromskiego zmian, które nikomu i niczemu nie służą - powiedział prof. Olszewska.
Kancelaria Prezydenta RP przypomina, że adaptacja powstaje przede wszystkim na potrzeby warszawskiej odsłony Narodowego Czytania w Ogrodzie Saskim, a także z myślą o jej wykorzystaniu przez organizatorów z całej Polski i zagranicy, tak, aby całość utworu dało się przeczytać jednego dnia. "Od indywidualnej decyzji organizatorów zależy, jaka forma realizacji Narodowego Czytania zostanie przez nich ostatecznie wybrana. (...) Podczas trwania akcji tekst adaptacji ma zawsze charakter towarzyszący oraz pomocniczy i w żadnym wypadku nie jest przedmiotem Narodowego Czytania jako utwór wskazany do obligatoryjnej lektury podczas przebiegu akcji" - czytamy na stronie internetowej prezydenta.
Wojciech Kolarski, podsekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta, podkreśla, że skrócenie utworu na potrzeby Narodowego Czytania jest już stałą praktyką - adaptacji dokonał w 2015 roku Bronisław Maj, przygotowując "Lalkę" Bolesława Prusa, rok później Tomasz Burek zrobił to z "Quo vadis" Henryka Sienkiewicza. - W tym roku Kancelaria Prezydenta miała tę wielką radość, żeby złożyć propozycję dokonania adaptacji "Przedwiośnia" Andrzejowi Doboszowi, znakomitemu krytykowi literackiemu, "Pustelnikowi z Krakowskiego Przedmieścia", znawcy Żeromskiego i "Przedwiośnia". Adaptacja to coś zupełnie naturalnego, teksty wymagają przygotowania do takiego widowiska, jakim jest Narodowe Czytanie - powiedział Kolarski w rozmowie z PAP.
Dyskusja wokół sposobu, w jaki zaadoptowane zostało "Przedwiośnie" pokazuje, moim zdaniem, że lektura polskiej klasyki może być przedmiotem sporu. Takie emocje wokół polskiej klasyki literackiej? Znakomicie! Dobrze się dzieje, jeżeli Narodowe Czytanie spełnia swoje cele, czyli m.in. zachęca do dyskusji o polskiej literaturze. Promujemy czytanie, przypominamy o kanonie polskiej literatury i myślę, że medialna debata przyczyniła się do tego, że o "Przedwiośniu" tyle się mówi. Myślę też, że, paradoksalnie, ta dyskusja przyczyniła się do tego, że tegoroczna akcja ma rekordowy zasięg - "Przedwiośnie" będzie czytane w 2700 miejsc - dodał Kolarski.