Spektakl reżyseruje Łukasz Kos (ostatnio "Nadobnisie i koczkodany" w Powszechnym), a obok lidera grupy Adama Sajnuka na deskach Starej ProchOFFni, gdzie Konsekwentny stale gra, pojawią się Wojtek Solarz z Teatru Narodowego i Wojtek Błach też z Powszechnego. To nic nowego, bo z Konsekwentnym stale współpracują zawodowi aktorzy, m.in. Magda Popławska i Krzysztof Prałat, którzy wraz z Sajnukiem grali w obsypanej festiwalowymi nagrodami "Taśmie" Sergiego Belbela.

Reklama

"Chcę stworzyć offowy teatr repertuarowy, który będzie grał równolegle z teatrami zawodowymi i spróbuje być wobec nich konkurencyjny" - deklaruje Adam Sajnuk. - "Tak jest na Zachodzie. Pracowałem w Niemczech. Tam nie ma barier. Ludzi dzieli się tylko na zdolnych i niezdolnych. Teatry zawodowe otwierają się na off. Tworzą sceny trzecie. Podobnie zaczyna się dziać w Warszawie".

Najnowsza propozycja grupy "Someone Who’ll Watch Over Me" Franka McGuinnesa to oparta na faktach historia trzech mężczyzn, którzy porwani przez libańskich terrorystów znaleźli się w jednej celi.

"Sztuka nie jest o terroryzmie w skali globalnej czy konflikcie bliskowschodnim. Jest o relacjach między ludźmi w ekstremalnej sytuacji. O ludziach, którzy muszą za wszelką cenę znaleźć wspólny język. Anglik, wyjęty z dobrego domu z herbatką i poprawnym słownictwem. Irlandczyk, rozlazły, wulgarny. I Amerykanin z poczuciem wyższości. Te cechy nagle z nich odpadają" - opowiada Sajnuk.

Początki Konsekwentnie Niekonsekwentnych (pierwotna nazwa grupy) sięgają roku 1995. Marcin Kołaczkowski, Arkadiusz Wrzesień i Adam Sajnuk poznali się przypadkiem na teatralnym kursie w Mazowieckim Centrum Kultury i Sztuki. Chodzili na zajęcia przez rok, dwa razy w tygodniu po 5 godzin. Przygotowali tam sztukę Witkacego "Janulka, córka Fizdejki", ale nie byli zadowoleni z efektu.

"Dlatego postanowiliśmy zrobić coś we trzech, coś własnego, i powiedzieć wszystkim, że to jest to" - mówi Sajnuk. I w trzy tygodnie przygotowali "Skarb" wg sztuki Stanisława Tyma "Kuszenie idoty". Wtedy jeszcze nie myśleli o zakładaniu własnego teatru. Na pierwszy spektakl przyszli tylko znajomi. Wieści o sztuce szybko się rozeszły.

"Na drugi przyszło już 300 osób. Zagraliśmy zatem trzeci, czwarty, trzydziesty raz. Pojechaliśmy z tą sztuką na kilka festiwali i… wszystkie wygraliśmy. I idąc za ciosem, zrobiliśmy <Sztukę> Yasminy Rezy" - wspomina szef grupy.

Reklama

Kolejne było "Zaliczenie. Lekcja" (wg Żebrowskiego, Zanussiego i Ionesca) - prawdziwy fenomen w warszawskim życiu teatralnym. Przedstawienie do dziś nie schodzi z afisza. Zagrali je już ponad 800 razy.

"Chwilami nienawidzę tego spektaklu. Dziś zrobiłbym je inaczej, bo jestem innym człowiekiem, mam inne doświadczenie, inaczej myślę o teatrze" - śmieje się Sajnuk.

Z początku i przez długi czas Teatr Konsekwnetny oparty był na układzie czysto kumpelskim. Aktorzy spotykali się nocami i przygotowywali premierę. Scenografię i kostiumy przygotowywali sami. Na spektakle przychodzili koledzy i rodzina. "Moja mama siedząc na widowni, mówiła do koleżanki: <zobacz, to mój dzbanek z domu, moja serweta i obrus>” - wspomina Sajnuk.

Do kolejnych inicjatyw napędzały ich nogrody na festiwalach, uznanie krytyków: "Mieliśmy farta, trafiliśmy na Maltę. Tam wygraliśmy wszystko, co było do wygrania. Byliśmy też na festiwalach w Gdańsku, Szczecinie. To stamtąd, nie z Warszawy, dostaliśmy pierwsze recenzje".

Włóczyli się po warszawskich scenach. Pierwsze przedstawienia zagrali na deskach Mazowieckiego Centrum Kultury. Potem był Teatr Nowy i Teatr Staromiejski. Do Starej ProchOFFni trafili pięć lat temu. Stopniowo też otwierali się na zawodowych twórców. Zaczęli zarabiać pieniądze na biletach (na pierwsze spektakle wstęp był wolny), korzystać z dotacji. Pierwotny skład się rozpadł. "Zostałem tylko ja i Arek Wrzesień. Dziś teatr opiera się na ludziach z zewnątrz. Nie mamy stałego zespołu" - mówi Sajnuk.

Teraz to Sajnuk decyduje, kogo zaprosić do swojego teatru: "Muszę czuć, że artysta tworzy w moim klimacie, że interesuje nas podobny teatr. Michała Siegoczyńskiego, który zrobił u nas &lt;Taśmę&gt;, zaprosiłem po tym, jak widziałem jego monodram &lt;Jak zjadłem psa&gt; w Legnicy. A &lt;Someone&hellip;&gt; reżyseruje Łukasz Kos. Widziałem jego &lt;Koronację&gt; w Laboratorium Dramatu - spektakl zrobił na mnie duże wrażenie. Pomyślałem, że sztuka McGuinnesa jest w jego stylu. Kolejną premierę przygotowuje Paweł Aigner. Widziałem w Montowni jego doskonałą &lt;Wojnę na trzecim piętrze&gt;" - opowiada Sajnuk.

Konsekwentnego sposób na teatr? Stawiają na dramaty psychologiczne. Z wyboru i konieczności proponują rzeczy małoobsadowe. I ewenement - przede wszystkim prapremiery. "Teatr offowy powinien przecierać nowe szlaki. Właśnie to jest dla mnie definicją offu" - podkreśla Sajnuk.