Jeśli w ogóle czytać "Jabłko" Fabera, to wyłącznie rozpoczynając od "Clary i pana Szczura", drugiego opowiadania z tomu. Dzięki takiemu zabiegowi pominiemy otwierające książkę, przesłodzone "Boże Narodzenie na Silver Street" oraz egotyczny wstęp pióra holenderskiego pisarza. Autor "Szkarłatnego płatka i białego" wyjaśnia w nim, że do stworzenia "Jabłka" zainspirowały go listy od fanów, którzy zamartwiali się o bohaterki jego poprzedniej powieści. Zapewne dlatego nowe opowiadania cierpią na tę samą przypadłość co kinowe sequele - jako samodzielne dzieła nie bronią się wcale.
W "Szkarłatnym płatku…" Faber uwodził czytelników, ubierając swą opowieść w wiktoriański kostium. Zabieg ten okazał się strzałem w dziesiątkę, dlatego w "Jabłku" pisarz próbuje sukces zdyskontować. Bez powodzenia. O ile bowiem w opasłym tomiszczu "wiktoriańskość" mogła objawiać się w sposób dyskretny, ustępując miejsca snutej przez autora historii, o tyle w krótkich opowiadaniach wybija się ona na pierwszy plan, nierzadko spychając bohaterów w cień. Przy czym Faber nic już nie dodaje do opisu świata podzielonego na bogatych i biednych, pruderyjnej metropolii, gdzie na dwunastu mężczyzn przypada jedna prostytutka i stwierdzenia, że szacowni mieszkańcy tłumnie odwiedzają przybytki rozkoszy, lecz nie znają ciał swoich żon.
Mężczyźni w opowiadaniach Fabera to małostkowi hipokryci przejęci jedynie własną pozycją społeczną. Inaczej mają się sprawy z kobietami. "Gdzie we współczesnej prozie angielskiej można znaleźć kobiety z krwi i kości?" - pyta jedna z bohaterek, i odpowiada: "Nigdzie!". Faber wychodzi naprzeciw tym niedostatkom, kreśląc portrety niewiast heroicznych, pełnych szlachetnych idei. Są wśród nich sufrażystki, inteligentne dziwki i córka lekarza, która z idealistyczną naiwnością walczy o zniesienie niewolnictwa. To ona jest bohaterką jedynego w pełni udanego opowiadania, jakie znajdziemy w "Jabłku". "Czekoladowe Serduszka z Nowego Świata" to najjaśniejszy punkt książki.
"Jabłko"
Michel Faber, przeł. Maciej Świerkocki, W.A.B. 2007