Poznali się przypadkiem, w styczniu 1953 roku. Błeszyński, 21-letni inżynier, przyszedł z delegacją na Stawisko, do domu słynnego pisarza. Iwaszkiewicz dobiegał sześćdziesiątki, miał już sukcesy i rodzinę na utrzymaniu. Jerzy – żonę, pracę w fabryce i przytłaczające myśli wzmagające się wraz z postępującą gruźlicą. Wkrótce stał się dla Iwaszkiewicza całym światem.

Reklama

Miał jednak przed nim sekrety, odpisywał rzadko. Wymykał się, zanurzał w inne związki i chorobę. Zaś Iwaszkiewicz, świadomy siły swych uczuć i uwikłania, czerpał z relacji namiętność, uniesienia i literackie inspiracje.

W szczerej, pozbawionej kreacji korespondencji stworzył własny autoportret odbiegający od oficjalnego wizerunku. W 252 listach, które napisał w ciągu siedmiu lat, obnaża i analizuje samego siebie w skrajnych stanach. Jest uskrzydlony i uwięziony, zmysłowy i irytujący. Kochanie na zmianę inspiruje go i dręczy, prowadzi na skraj obsesji, a nawet śmieszności. Tak silnej więzi nie zmieniła nawet śmierć.

W maju 1959 r. Iwaszkiewicz przerwał oficjalną delegację do Moskwy. Z lotniska pojechał prosto do szpitala przeciwgruźliczego w Turczynku. Spędzili tam ostatnie wspólne chwile. Pomagał umyć i ubrać ciało do pochówku. Na pogrzeb nie poszedł.

Dręczony rozpaczą i niewiedzą, nie przestawał pisać listów. Zwracał się do Jerzego tak, jakby ten udał się w podróż. Tak samo wyczekiwał wiadomości i relacjonował codzienne sprawy, rozpoczął też śledztwo – próbował ustalić prawdę o uczuciach i intencjach ukochanego. Z czasem znalazł ukojenie. Ostatni list napisał niemal rok po pożegnaniu z przyjacielem.

Późny związek przyniósł autorowi głębokie doznania, a nam – jedne z najwspanialszych jego utworów. Chłopak z Brwinowa zainspirował „Tatarak”, „Kochanków z Marony”, „Wesela Pana Balzaka”, „Wzlot”, a także liczne wiersze.

Olśnienie młodością, fascynacja pięknem i cień śmierci, która pochłania rozkwitające życie – wszystkie te uczucia Iwaszkiewicz przeniósł do literatury tworząc subtelny, niezatarty ślad uczucia, które zaskoczyło go, gdy oswajał już własne przemijanie.

Reklama

WSZYSTKO JAK CHCESZ to rozpisana na dni i noce anatomia miłości – od fascynacji i wzlotu, przez zazdrość i zranienie, aż po kres i żałobę. Historia bliskości na przekór wszystkiemu pozostaje jednak niedopowiedziana. Nie wiadomo, co stało się z listami odsyłanymi przez Jerzego. Tym bardziej dramatycznie wybrzmiewają słowa pisarza.

Miłość z wzajemnością, to musi być cudowne, ja o tym nic prawie nie wiem

– a jednak się cieszę z tych ułamków i okruchów, które padają na mój stół


[Jarosław Iwaszkiewicz do Jerzego Błeszyńskiego 18.09.1958]


Nigdy wcześniej nie czytałam korespondencji tak poruszającej, wciągającej i świeżej. Dopiero te listy uświadomiły mi, jak wielowymiarowym człowiekiem był Iwaszkiewicz. Żył pełnią życia - zewnętrznego i uczuciowego, był niesamowicie odważny i niepewny siebie jednocześnie. Szczery, pełen uczuć. Te listy są ważnym kluczem pozwalającym czytać głębiej jego twórczość. Rzadko się zdarza, by pisarz zostawił tak czytelny szyfr. I wreszcie – to piękna literatura. Chyba sam Iwaszkiewicz nie był świadomy, że stworzył tak poruszającą autobiografię - mówi Anna Król, autorka opracowania.

WSZYSTKO JAK CHCESZ. O miłości Jarosława Iwaszkiewicza

wstęp i opracowanie Anna Król

Wilk & Król Oficyna Wydawnicza