Wersja wideo:

Trwa ładowanie wpisu

Wersja audio:

Reklama

Trwa ładowanie wpisu

Do tej historii dotarłem trochę przez przypadek. Z wykształcenia jestem historykiem, z zawodu z zamiłowania dziennikarzem, te pasje się mocno stykają. Pewnego razu przeglądając relacje związane z holocaustem, trafiłem na relacje Ludwiki Fiszer. Ta relacja rzuciła mnie na kolana. To była historia tak dramatyczna, tak tragiczna, tak pełna emocji, że nie dało się obok niej przejść obojętnie. Ludwika Fiszer i Estera Rubinsztejn, dwie, które wyszły z grobu. Przeżyły masową egzekucję. Ta historia jest jedną z wielu. Leżała wśród dokumentów w archiwum. Historii jak historia Ludwiki i Estery jest więcej. Podziałała na mnie wręcz magnetyzująco. Nie mogłem spać. Ta historia do mnie wracała. Skończyło się, że napisałem jeden artykuł, napisałem drugi artykuł, ale to było cały czas za mało. Jakby ta historia mnie cały czas przywoływała, ich losy próbowały zmusić mnie do tego, żeby zająć się tym bardziej na poważnie – mówi Mariusz Nowik.

Przede wszystkim pozwalam osobom, które te relacje zostawiły opowiedzieć to, co chciałyby opowiedzieć. Jednocześnie każdy z tych dokumentów, każda z tych relacji kryje więcej, niż jesteśmy w stanie przeczytać, wyciągnąć, wywnioskować z samych liter. Tam jest zawsze drugie dno, nawet i trzecie dno. W relacjach Ludwiki i Estery takie dno znalazłem. Tam były elementy, o których one nie chciały opowiadać. Dzieliły się takimi dramatami, że jak to mówi młodzież, mózg staje. Naprawdę, pomyślenie o tym, co je spotkało, wywraca duszę na lewą stronę. Były także takie elementy, które pokazywały, że o pewnych sprawach wolały nie opowiadać. To był moment, kiedy zostały złapane przez chłopów jednej ze wsi. Do końca nawet nie wiem której, możemy tylko snuć pewne przypuszczenia. One nie chcą opowiadać, co oni im zrobili – dodaje Nowik.

"Krwawe dożynki. 1943" Mariusz Nowik / Media