Już teraz śmiało można powiedzieć, że ten rok był dla hip-hopu wyjątkowo kiepski. Niektórzy grzmią nawet, że hip-hop został zdetronizowany! Bo bestsellerem roku 2006 będzie ścieżka dźwiękowa do "High School Musical", płyta niemal w ogóle w Polsce nieznana. I dodajmy - wcale nie jest hip-hopowa. "To typowo amerykański produkt. Nie sądzę, by ta płyta przyjęła się gdziekolwiek indziej" - komentuje dla dziennika.pl dziennikarz radiowej "Trójki" Marek Niedźwiecki.

W tym roku za oceanem dużą popularnością cieszył się też krążek zwyciężczyni amerykańskiego "Idola" Carrie Underwood zatytułowany "Some Hearts" oraz najnowszy album Justina Timberlake'a "Future Sex/Love Sounds". W pierwszej piątce nie ma jednak ani jednej płyty hip-hopowej!

Reklama

A przecież od kilku lat raperzy bezapelacyjnie rządzili w Stanach. Wystarczy spojrzeć na listę najlepiej sprzedawanych płyt w danym roczniku. Cztery lata temu królowała płyta "The Eminem Show", rok później na szczycie był 50 Cent z "Get Rich Or Die Tryin'". Dwa lata temu rządził Usher z krążkiem "Conffesions", a w zeszłym roku najpopularniejsze były krążki 50 Centa "Massacre" i Eminema "Encore". Teraz jest zupełnie inaczej.

Polski raper Tede stara się jednak nie dramatyzować: "Hip-hop się nie skończył, bo Jay-Z wydał nową płytę" - stwierdza buńczucznie rodzima gwiazda hip-hopu. "Powrót króla będzie powrotem hip-hopu. Liczę na jego płytę <Kingdome Come>" - zaciera ręce Tede. I dodaje, że "to chyba naturalne, że ludzie chcieli od hip-hopu odpocząć. Rock'n'roll też nie był przez cały czas numerem jeden. Ale rap jest zbyt popularny, by zniknąć ze sceny z dnia na dzień".