Na sympozjum, które odbyło się hollywoodzkim Samuel Goldwyn Theater w przeddzień dzisiejszej uroczystości rozdania nagród amerykańskiej Akademii Filmowej, pokazano kilkuminutowe fragmenty pięciu nominowanych filmów, a ich twórcy opowiadali o swojej pracy nad nimi, dzielili się refleksjami z uczestnikami spotkania i odpowiadali na ich pytania.

Reklama

Wajda mówił m.in, że zależy mu, aby "Katyń" nie prowadził do nowych napięć w stosunkach Polski z Rosją, ale podkreślił, że zrealizowanie filmu na temat masakry 20 tysięcy polskich oficerów w ZSRR było koniecznością. "Stalin chciał pozbawić Polskę elity intelektualnej przed zajęciem kraju. Dlatego jest to taka głęboka i niezabliźniona rana" - powiedział Wajda.

Wielu Amerykanów, nawet wykształconych na uniwersytetach, nie zna historii Polski i sprawy Katynia. Prowadzący sympozjum znany producent, laureat Oscara Mark Johnson, przedstawiając Wajdę wyjaśniając o czym opowiada film powiedział - "tym którzy nie wiedzą".

Andrzej Wajda przypomniał, że jest to dla niego osobisty, wyjątkowo bolesny temat. Jego ojciec Jakub zginął w Katyniu, a matka do końca miała nadzieję - podobnie jak bohaterka filmu - że żyje, gdyż nie było go na liście katyńskiej. "Uznałem, że najlepiej opowiedzieć prawdziwą historię moich rodziców" - powiedział.

Dodał też, że robiąc film obawiał się, czy będzie on masowo oglądany i czy młodzi aktorzy, dla których temat należy do historii, podołają zadaniu. "I tu spotkało mnie coś fantastycznego - aktorzy doskonale się odnaleźli. Ci młodzi są po prostu częścią tego społeczeństwa" - powiedział reżyser.

"Katyń" jako jedyny z pięciu nominowanych filmów zagranicznych nie ma jeszcze dystrybutora w USA. "Dystrybutora nie ma, ale jeśli jutro mi się poszczęści, to kto wie..." - powiedział Wajda.