Nie byłoby w tej wiadomości nic zaskakującego, gdyby nie fakt, że za sprzedaż obrazoburczych prac "miejskiego partyzanta" słynącego z łamania zasad i pokazywania figi wszelkim establishmentom bierze się szacowna galeria o sięgającej XVI wieku tradycji pośrednictwa w handlu sztuką.

Reklama

Wyjaśnienie tej zagadki jest jednak prozaicznie proste - powodem są pieniądze. Banksy, od lat ceniony za społeczne zaangażowanie, humor, odwagę i prowokacyjne akcje (jak np. podrzucanie własnych wersji słynnych dzieł do muzeów) stał się artystą cennym. W sensie jak najbardziej dosłownym. Bowiem w ostatnim roku ceny jego prac wprost poszybowały w górę. W lutym 2007 kwota 102 tysięcy funtów za graffiti pt. "Bombing Middle England" wydawała się szokująca. Dziś to już żadna nowość. Za malowidło "Space Girl & Bird" zapłacono ponad pół miliona dolarów, a na walentynkowej aukcji charytatywnej w nowojorskim Sotheby’s blisko dwa miliony dolarów za "Keep it Spotless". Są to niewątpliwie kwoty mogące przemówić do wyobraźni niejednego marszanda sztuki. Choć jak twierdzi reprezentujący galerię Acoris Andipa, uwiodła go estetyka prac grafficiarza - "Jest taki błyskotliwy, to geniusz! Dobra sztuka współczesna zawsze odzwierciedla społeczeństwo, w którym powstaje" - mówi Andipa.

Wartość sztuki współczesnej systematycznie rośnie, uważa się ją za doskonałą inwestycję kapitału, ale gwiazdy i biznesmeni kupowali dotąd dzieła uznanych artystów, jak Damien Hirst czy Jeff Koons, nie zaś ulicznych awanturników malujących nocą na murach. Jednak dziś prace Banksy’ego trafiają do kolekcji takich osób, jak Angelina Jolie i Brad Pitt oraz do sejfów prezesów wielkich korporacji. To swoista ironia losu - biorąc pod uwagę, że jedną z podstaw artystycznego credo Banksy’ego jest walka z chciwością i natrętnym konsumeryzmem współczesnych społeczeństw. Jednak moda na jego prace jest faktem i coraz więcej osób chce na niej zarobić. Przed kilkoma tygodniami na e-bayu pewien spryciarz sprzedał fragment ściany z graffiti Banksy’ego za ponad 400 tysięcy dolarów, plus koszty zdjęcia muru z obrazem i remontu fasady. Natomiast w Andipa Gallery obraz kupiony przed ośmioma laty za 300 funtów pojawi się z ceną wywoławczą 150 tysięcy funtów...

Ten boom cenowy wpływa także na zwiększone zainteresowanie street-artem jako kierunkiem sztuki i dokonaniami innych artystów. Na początku lutego w domu aukcyjnym Bonhams odbyła się aukcja, na której prezentowano prace street-artowców z Wielkiej Brytanii i ze świata, m.in.: Nicka Walkera, Paula Insecta, Takashi Murakamiego czy Inkiego. Niemal wszystkie sprzedały się za ceny co najmniej dwukrotnie wyższe od wywoławczych. Oczywiście, gdy w grę wchodzą wielkie pieniądze, pojawiają się kontrowersje. Uliczni artyści, którzy wchodzą w układy z galeriami, nazywani są sprzedawczykami przez purystów grafficiarskiego etosu, takich jak legendarny brytyjski Aroe. Sam Banksy na swojej oficjalnej stronie www.banksy.co.uk odcina się od praktyk marszandów i domów aukcyjnych i podkreśla, że prace są skupowane od pierwszych właścicieli, a on nie dostaje z tego tytułu żadnych pieniędzy.

Na fali street-artowego boomu także w Polsce pojawiła się pierwsza galeria specjalizująca się w miejskiej sztuce. Adam Zachciał reprezentujący internetową galerię Zero Zer (www.zerozer.com) mówi dla DZIENNIKA: "Tworząc galerię z polskimi artystami street-artu, chcemy popularyzować ich za granicą. Mamy również nadzieję na nadanie należnej rangi tym artystom w Polsce. Zero Zer ma na razie w ofercie prace Petera Fussa, M-city i Zbioka, ale zamierza ją rozszerzać. Jak przyznaje Zachciał, efekty trwającej zaledwie kilka tygodni działalności przerosły najśmielsze oczekiwania założycieli, a zainteresowanie pracami artystów jest ogromne. Pytany o przyczyny street-artowego boomu, mówi - "Ten rodzaj sztuki posługuje się kodem, który jest czytelny dla jego odbiorców. To sztuka bliska ludziom, zrozumiała, współczesna i autentyczna. Nie podkreśla swojego elitaryzmu, nie zamyka się w kręgu krytyków i kuratorów. Komercyjny sukces i uznanie, jakie zdobyli już niektórzy artyści street-artu, miały poważny wpływ na to, że sztuka ta przestała być traktowana, jako coś gorszego, chuligański wybryk".

Kropkę nad i oraz ironiczną pointę jak zwykle dopisuje Banksy, który w ostatnich dniach umieścił na jednym z londyńskich murów kolejne graffiti przedstawiające dziecko bazgrzące na ścianie napis: "Take this - Society!", co można tłumaczyć jako pełne uległości "weź to sobie, drogie społeczeństwo” albo raczej zadziorne: „spróbuj to znieść".