Dlaczego niewielki motyl, zabawnie zwany furczakiem gołąbkiem, wygląda niemal dokładnie jak miniatura kolibra? Jakie znaczenie ma to, że pewien profesor genetyki, niejaki Dymitr Bielajew, hodował na Syberii lisy i że krzyżując je ze sobą w oryginalny sposób, sprawił, że kolejne ich pokolenia wyglądały niemal jak owczarki? Czemu antylopy nie mogą mieć dłuższych nóg, skoro to pozwoliłoby im szybciej umykać przed goniącymi je lwami? I dlaczego nie istnieją kaczodyle?

Reklama
Na przykładzie uszu królika

To tylko kilka pytań, na które słynny brytyjski biolog udziela odpowiedzi w "Najwspanialszym widowisku świata". Na ponad 500 stronach tłumaczy teorię ewolucji i podaje liczne dowody na jej słuszność. Czytelnik dowiaduje się, na czym dokładnie polegała teoria Darwina, jakich dokonano w niej później ulepszeń i co jest istotą głównych sporów między ewolucjonistami. Przyjemność lektury zapewnia talent literacki autora (nie brakuje tu ani dobrych anegdot, ani żartów), a także jego niekłamana erudycja. Dawkins potrafi tłumaczyć ewolucję króliczych uszu w długie słuchy, odwołując się na przemian do pism Platona i Heraklita, ale nie czyniąc lektury trudną. Niebagatelnie pomaga tu zresztą tłumaczenie przygotowane przez Piotra J. Szwajcera (wspomnijmy choćby o perełkach przekładu takich jak "zebrza żyłka do ryzyka" i niejednym przypisie wzbogacającym książkę o kontekst polski).

Biolodzy wszystko wiedzą

A zatem książka Dawkinsa bez wątpienia spełnia kryteria dobrej opowieści. Kiedy jednak spoglądam na okładkę, zapowiadającą, że "Najwspanialsze widowisko świata" przedstawia świadectwa ewolucji, myślę, że argumentem o przyjemnej lekturze przekonam jedynie nielicznych. To pozycja w Polsce nietrafiona – powiedzą może niektórzy. Dawkins stawia sobie za cel polemikę z coraz popularniejszym w Ameryce i Wielkiej Brytanii poglądem kreacjonistycznym.

Reklama

Nad Wisłą natomiast – pomijając sytuacje marginalne – nikt nie prezentuje takich przekonań, a nauka o ewolucji w szkołach jest powszechna i nie podlega dyskusji. Poza tym – dodadzą zapewne inni – dla kogo w ogóle jest ta książka? Biolodzy i tak wszystko to już wiedzą. A czemu miałby się ewolucją zajmować ktokolwiek poza nimi – prawnicy, socjologowie albo co gorsza artyści?

Tematy fundamentalne
Reklama

Dawkins nie byłby jednak sobą, gdyby nie przewidział takich argumentów. Jak wiadomo, brytyjski profesor napisał już kilka książek, które przyniosły mu rozgłos. Wśród nich był na przykład "Samolubny gen" (o tym, że dobór naturalny dotyczy w istocie nie organizmów, ale po prostu pojedynczych genów), a także "Bóg urojony" (książka, w której dowodził, że wierzenia religijne mają charakter zbiorowego urojenia). Pozycje te zawdzięczają za każdym razem swoją sławę temu, że podejmowane w nich tematy wynoszone są do statusu zagadnień fundamentalnych dla naszej cywilizacji i umieszczane w szerszym, kulturowo-politycznym kontekście. Tak jest również i tym razem.

>>> Czytaj dalej



Nauka uczy pokory

Jak jednak umieścić ewolucję w takim kontekście? Cywilizacja zachodnia – jak daje do zrozumienia Dawkins – znajduje się w momencie przełomowym, bowiem jej kultura być może za kilkadziesiąt lat może przestać się reprodukować. Kultura – to znaczy nie tylko nasz sposób myślenia o polityce, demokracji, miejscu religii w życiu publicznym, sztuce. Ale oznacza ona także naukę, również nauki ścisłe. To właśnie nauka uczy pokory, dopuszczania myśli, że możemy się mylić, że odpowiedzi, których udzielamy na wiele pytań, są wyrazem poszukiwania prawdy, a nie monopolu na nią. Ten sposób myślenia jest dla istnienia naszej kultury zasadniczy: w końcu i polski wybitny filozof Leszek Kołakowski definiował kulturę zachodnią jako umiejącą bez końca podważać samą siebie. Jeśli pragniemy, żeby ta kultura przetrwała, musimy jej nauczyć na przykład nowych przybyszów do Europy. Ale żeby to uczynić – musimy najpierw sami zrozumieć, jakie są jej fundamenty.

Dlatego polecam uważną lekturę Dawkinsa. Jeśli po odłożeniu "Najwspanialszego widowiska..." nie tylko zrozumiemy, ale także będziemy potrafili wytłumaczyć, dlaczego Dymitr Bielajew, który wyhodował "psie lisy", był genetykiem prawdziwym, a Trofim Łysenko, który szczepił gruszki na wierzbie – oszukanym, będzie to naprawdę świadczyć o tym, że rozumiemy kulturę, do której przynależymy.