"Zapisywacze ojcowskiej miłości" to już szósta wydana po polsku powieś Michala Viewegha - tym samym połowa dorobku najpopularniejszego czeskiego pisarza została nam udostępniona. Zawrotna kariera Viewegha w rodzimym kraju nie przekłada się jednak na podobny odbiór w Polsce. Prawdopodobnie z dwóch powodów - po pierwsze dlatego, że nie mamy autora o podobnym statusie, twórcy lekkich czytadeł z pretensjami do wielkiej literatury, postaci medialnej, a zarazem przenikliwego krytyka współczesnej obyczajowości. Po drugie czeski kontekst kulturowy, choć modny, bywa nam jednak bardzo obcy.

Reklama

"Zapisywacze..." skupiają w sobie najważniejsze cechy pisarstwa autora "Cudownych lat pod psem". Opisana z różnych punktów widzenia historia zwykłej praskiej rodziny to pełna osobliwego poczucia humoru opowieść o balansowaniu między dzieciństwem a dorosłością, o trudnościach w utrzymaniu międzyludzkich więzi. A wszystko okraszone typowymi dla Viewegha postmodernistycznymi zabiegami (autotematyzm, metanarracyjność, wykorzystywanie klisz literackich i popkulturowych).

Pisarz nie ustrzegł się jednak pewnych wpadek. Irytuje przede wszystkim nie do końca udane naśladowanie młodzieżowej gwary, zbytnia przezroczystość stylu oraz kłopoty z zakończeniem.

Dlaczego zatem jest tak dobrze, skoro jest w sumie dość nijako? Ponieważ wszystkie niedostatki stylu kompensuje nam fabuła - jak zwykle u Viewegha prosta i bezpretensjonalna. Pomysł nie jest nowy: rodzina, która lata udanego współżycia ma już dawno za sobą, wybiera się na wspólne wakacje. Początkowa atmosfera sztuczności i nieufności zmienia się powoli w nostalgiczną sielankę. Na szczęście Viewegh nie jest hollywoodzkim scenarzystą i nie funduje nam happy endu - rodzina nie zejdzie się z powrotem i powróci w końcu do szarej rzeczywistości, ale świadectwem krótkich chwil beztroski pozostaną trzy (prowadzone przez ojca, syna i córkę) specyficzne dzienniki - "zapiski ojcowskiej miłości".

Klasyczny zabieg spojrzenia na te same wypadki z różnych punktów widzenia daje zaskakujące efekty komiczne. Ojciec to beneficjent minionego reżimu w mundurze Ludowych Wojsk Czechosłowacji, córka jest pragmatyczna i na wskroś nowoczesna, no i ulegający niecodziennym dziwactwom syn. Ich wspomnienia pozwalają w zaskakujący sposób przedstawić historię zwykłej praskiej rodziny.

Vieweghowi udało się tym samym dać wyrazisty portret obyczajowy czeskiego społeczeństwa. "Zapisywacze ojcowskiej miłości" to Homolkowie początku XXI wieku. Kilka dekad, które minęło od "Straszliwych skutków awarii telewizora" Jaroslava Papouška, zmieniło całkowicie model współczesnej rodziny i bohaterowie Viewegha są tego świetnym przykładem. Rozwiedzeni rodzice pozostający w swobodnych związkach z nowymi partnerami, ekstrawagancki (chciałoby się użyć mocniejszego sformułowania) syn, nadmiernie liberalna w swych wyborach córka - to tylko dość przejaskrawiony sztafaż. W głębi ducha wszyscy są tamtymi tradycyjnie mieszczańskimi Homolkami skłóconymi i hołdującymi swym fobiom. I ciągle marzą o życiu w konwencjonalnej, familijnej harmonii.



"Zapisywacze ojcowskiej miłości"
Michal Viewegh, przeł. Joanna Derdowska, Zysk 2007