Co robił jeden z najpopularniejszych dziś brytyjskich pisarzy, kiedy skończył trzydzieści lat? Jego związki się rozpadały, kolejne próby literackie spełzały na niczym, rzucił bezpieczną pracę lektora. Wybrał popularne rozwiązanie problemów – terapię.
Spotkania odbywały się w poniedziałki po południu. Podobno każda sesja zaczynała się od rozluźniającego pytania: "Jak minął panu weekend?". Hornby, kibic londyńskiego klubu Arsenal, odpowiadał albo: "Super, wygraliśmy z Tottenhamem", albo: "Do niczego, przegraliśmy mecz". Po pół roku nastąpiło coś, co można nazwać przełomem w terapii – Hornby zdał sobie sprawę, co w największym stopniu wpływa na jego samopoczucie: futbol. Zaczął pisać o tym książkę. Wydał już wcześniej zbiór esejów o amerykańskiej literaturze, ale to właśnie "Futbolowa gorączka" – rodzaj piłkarskiego pamiętnika, w którym zwierza się ze swojej miłości do piłki nożnej – stała się bestsellerem.
Hornby nie spodziewał się sukcesu: "Myślałem, że wrócę do uczenia angielskiego i będę tego żałował do końca życia".
Nie miał szczęśliwego dzieciństwa. Rodzice – biznesmen i sekretarka – rozwiedli się, kiedy skończył 11 lat. Ojciec Nicka założył nową rodzinę, z którą mieszkał we Francji i w Ameryce. Hornby z matką został w Wielkiej Brytanii, na przedmieściach Londynu, w Maidenhead.
Skończył anglistykę na Uniwersytecie w Cambridge, ale po latach żałował wyboru, twierdząc, że takie wykształcenie przeszkodziło mu w pisaniu: "Przez długi czas gdy chciałem coś napisać, brzmiało to jak nieudany akademicki esej".
Zanim zdecydował się na karierę literacką, uczył angielskiego. Pracował też jako dziennikarz i krytyk muzyczny, pisał do "The Times", "The Independent", "Esquire", "Elle", "Vogue", "GQ", "Time’a", "The Literary Review".
Po sukcesie "Futbolowej gorączki" w 1992 roku przyszedł też przełom w sprawach osobistych. Hornby poznał swoją pierwszą żonę, Virginię. Rok później przyszedł na świat ich syn Danny. Ale niebawem pisarz stanął przed kolejnym problemem: w wieku osiemnastu miesięcy u dziecka zdiagnozowano autyzm. Kłopoty z Dannym sprawiły, że małżeństwo Nicka i Virginii zakończyło się rozwodem. Para pozostała jednak w dobrych stosunkach i dzieliła się opieką nad synem. Założyli specjalną szkołę dla autystycznych dzieci TreeHouse.
Przeżywający problemy rodzinne Hornby skupił się na pracy – w 1995 roku wyszła jedna z jego najbardziej znanych książek: "Wierność w stereo". Historia trzydziestopięcioletniego pracownika sklepu z płytami, Roba, który nie potrafi się związać na dłużej z żadną kobietą, przyniosła autorowi zaszczyty. Uznano go za tego, który najdoskonalej i najzabawniej potrafi opisać pokolenie współczesnych Piotrusiów Panów, a zarazem jak nikt inny umie odmalować jedyną miłość, na jaką ich stać – do muzyki.
Od czasu sukcesu powieści Hornby’ego powrócił mężczyzna niedojrzały, wrażliwy, poszukujący, łagodny, a jednocześnie ironiczny. "Moje pierwsze dwie książki nie mogłyby powstać 25 lat temu – mówi. – Mężczyźni piszący o tym, jak się czują, spotkaliby się wtedy z brakiem tolerancji. Dziś sytuacja się zmieniła dzięki feminizmowi, przemianom ról społecznych kobiet i mężczyzn. Nie znam facetów, którzy nie potrafiliby zmienić pieluchy czy gotować".
Kolejny sukces zawodowy zbiegł się z osobistym: przy okazji pracy nad adaptacją filmową książki o futbolu Hornby poznał producentkę Amandę Posey, która została jego drugą żoną. Mają dwóch synów. Trwałe okazało się nie tylko jego drugie małżeństwo, lecz także współpraca z filmem. Na ekran przeniesiono jego "Wierność w stereo", potem powieść "Był sobie chłopiec", a za scenariusz filmu "Była sobie dziewczyna" dostał nominację do Oscara.
"On przypomina nam, że nie wszystkie książki muszą opowiadać o 500-letniej historii postkolonializmu czy też o psychogeografii autostrady" – pisze o utworach kolegi Zadie Smith. – "Niektóre z nich mogą mówić o naturze mężczyzny, domu, w którym mieszkamy, ulicach, po których chodzimy, ludziach, których kochamy".
Hornby twierdzi, że największy wpływ miała na niego literatura amerykańska: Raymond Carver, Tobias Wolff, Philip Roth. "Jeśli chodzi o treść, jestem bardzo brytyjski. Ale mój styl jest bardzo amerykański".
Każdego dnia przychodzi do pracy, czyli do mieszkania, które znajduje się parę minut drogi od jego ulubionej dzielnicy Highbury ze stadionem Arsenalu. Zjawia się tam między 9.30 a 10 rano i zabiera do pisania. Wypala przy tym ogromne ilości papierosów. Wraca do domu na lunch. Jeśli musi odebrać syna ze szkoły, kończy o 15.30. Jeśli nie, pisze do 18. I podobno na dobre skończyła się jego depresja.
Słodko-gorzkie patologie
W swoim zbiorze esejów "31 Songs" z 2002 roku Hornby opisał piosenkę Bena Foldsa "Smoke" jako jeden z najmądrzejszych tekstów o rozpadzie związku. Jeżeli dodać do tego zdanie Hornby’ego o tym, że jest gotów współpracować z każdym, kogo ceni, to jego wspólna płyta z Foldsem nie powinna być zaskoczeniem. Na "Lonely Avenue" amerykański muzyk wyśpiewuje słodko-gorzkie teksty Hornby’ego o niechcianych ciążach, rozwodach oraz o modelu i aktorze Levi Johnstonie, który zasłynął z opowieści o patologicznych relacjach panujących w rodzinie Sarah Palin, kandydatki na prezydenta USA. Muzycznie płyta nie różni się od poprzednich dokonań Foldsa – znów dominują melancholijne rockowo-elektroniczne klimaty.