Jeśli dobrze pójdzie, to film o różowych ptakach odniesie sukces na miarę "Marszu pingwinów". Bo najwyraźniej ludzie są stęsknieni filmów przyrodniczych, które nie byłyby nudnymi dokumentami. I chętnie obejrzą obraz o flamingach, który pokaże je nieco bardziej... ludzko, co właśnie było źródłem sukcesu "Marszu pingwinów". To tam okazało się, że pewne zachowania tych nielotów są jak żywcem wyciągnięte z ludzkiej rodziny.

Reklama

Dlatego w projekt z flamingami znad jeziora Natron w północnej Tanzanii zaangażowano Jeana Francoisa Camilleri, człowieka cierpliwego i dyskretnego, który potrafi tak kręcić się wokół zwierząt, że one tego nawet nie zauważą.