O tym, że internet jest przyszłością muzyki nikogo nie trzeba przekonywać. Od początku XXI wieku sprzedaż tradycyjnych płyt regularnie spada o kilkanaście procent rocznie, a artyści szukają wyjścia, chwytając się ryzykownych eksperymentów. Tak jak zespół Radiohead, który pół roku temu postanowił wydać swoją ostatnią płytę za "co łaska".
Podobnie niemiecka grupa Einstuerzende Neubauten, która jako jedna z pierwszych zaczęła wydawać krążki dla najwierniejszych fanów - za ich pieniądze. Podobne eksperymenty w przypadku nieznanych zespołów kończą się raczej kiepsko. Duże wytwórnie nie chcą inwestować w nowe zespoły, bo cały czas kurczy się ich budżet, a społeczności internetowe w rodzaju MySpace sprawdzają się tylko do pewnego stopnia - można za ich pomocą promować świeżą krew, ale brak im skutecznych narzędzi, dzięki którym zespół może zyskać coś więcej niż tylko internetową chwałę.
Tymczasem na rynku pojawił się nowy gracz i on wydaje się dziś najsensowniejszą alternatywą, dla dogorywającego modelu muzycznego rynku. Mowa o holenderskim serwisie www.sellaband.com, który umożliwia fanom słuchanie muzyki za darmo i realne wspieranie ulubionych artystów. Jak to działa? Zarejestrowanie się w serwisie trwa kilka minut - wystarczy garść danych osobowych, kontakt mailowy i kilka piosenek, które umieszcza się na serwerze serwisu. Celem każdego artysty jest zebranie 50 tys. dolarów na nagranie płyty. Pieniądze wpłacają fani, którzy kupują cegiełki o wartości 10 dolarów. Wystarczy więc pięć tysięcy zadowolonych słuchaczy i album gotowy. Ale określenia "słuchacz" i "fan" nie do końca tu pasują, bo ten, kto wykupi choć jedną cegiełkę, automatycznie staje się inwestorem - po wydaniu płyty dostaje proporcjonalną część z jednej trzeciej zysków ze sprzedaży krążka. Kolejna trzecia część profitów wędruje do artysty, a ostatnia porcja tortu zasila serwis Sellaband. Im więcej fan zainwestuje w ulubionego artystę, tym więcej może zyskać, gdy temu się powiedzie.
Co ważne - zarówno inwestorzy, jak i artysta mogą wycofać się w każdej chwili przed zgromadzeniem pełnej sumy. Ten ostatni zachowuje też pełną swobodę - po zebraniu pełnej kwoty może wybrać producenta płyty, studio i muzyków, z którymi chce pracować, a po wydaniu albumu w Sellaband ciągle jest właścicielem praw do swojego dzieła i może wydać je w dowolnej innej wytwórni.
To idealnie rozwiązanie, które można uznać za prawdziwą demokratyzację muzyki. Słuchacze mają absolutną wolność wyboru i z biernego targetu, któremu tradycyjny system chciał wciskać na siłę profilowanych artystów, stają się aktywnymi uczestnikami gry. Z kolei artysta trafia dokładnie do konkretnej niszy zainteresowanej jego muzyką i zyskuje nie tyle fanów, co armię potencjalnych promotorów rozsianych po całym świecie, żywo zainteresowanych rozwojem artysty, w którego przecież zainwestowali pieniądze. Mogą oni pomagać swojemu ulubieńcowi w organizowaniu koncertów, umieszczać na forach informacje o płycie i polecać innym ulubioną muzykę - innymi słowy, przejmują oni tradycyjną rolę wytwórni. Nawet jeśli tylko część fanów będzie zainteresowana aktywnym promowaniem artysty i tak wyjdzie on na swoje.
Dowód? Największą dziś gwiazdą Sellaband jest polska wokalistka z Olsztyna Julia Górniewicz, która pod pseudonimem Julia Marcell zebrała rok temu pieniądze na swój debiut w zaledwie pięć miesięcy! Julia nagrała płytę ze swoim zespołem w zawodowym berlińskim studiu i właśnie negocjuje wydanie tradycyjnego CD na terenie Europy - w tym Polski. Na jej oficjalnej stronie centralną rolę odgrywają linki do internetowej świętej trójcy - MySpace, Youtube i Sellaband. Artystka sama zajmuje się promocją i zachęca do głosowania na jej utwory na Last.fm albo kupowania ich w Amie Street (ciekawy internetowy sklep muzyczny, w którym albumy startują jako darmowe, a im więcej osób je kupuje, tym wyższa ich cena).
Okazuje się, że i nad Wisłą pomysł zaczyna się sprawdzać. W zeszłym roku ruszył serwis Megatotal.pl działający na podobnej zasadzie jak Sellaband, w którym do dziś zarejestrowało się blisko 700 wykonawców. Stronę codziennie odwiedza ponad 3 tysiące fanów i już pojawił się jeden zespół, któremu udało się zebrać fundusze na wydanie płyty. Grupie NeLL zebranie 10 tysięcy złotych zajęło cztery miesiące.
Za wcześnie jeszcze, by cieszyć się nadejściem nowego, idealnego modelu muzycznego rynku, bo o tym, co stanie się z dzisiejszymi pionierami, przekonamy się dopiero za kilka lat. Wiele wskazuje jednak na to, że Sellaband odpowiada zarówno artystom, jak i fanom, zbliżając ich bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. A przecież o to właśnie chodzi.