Spektakl nie przypomina poprzednich inscenizacji artysty, który nawet w tekstach ciemnych próbował szukać iskier dobra. Z goryczy i absurdu "Szczęśliwych dni" Becketta wyłuskał opowieść o trwaniu, które jest wartością. "Księgę Hioba" zrealizował z szacunkiem dla dzieła jako rzecz o cierpieniu większym niż życie. Rozpalona całkiem współczesnymi emocjami "Historyja o Chwalebnym Zmartwychwstaniu Pańskim" była traktatem o sile wiary. Piotr Cieplak, zawsze wierny sobie, zdawał się nawet za cenę interpretacyjnego błędu stać po jasnej stronie.

Reklama

Nowe przedstawienie bazuje na „Weselu” Stanisława Wyspiańskiego. Nie pierwszy raz arcydramat użyty zostaje w teatrze jako komentarz do spraw dnia dzisiejszego. Nigdy wcześniej jednak, przynajmniej na scenie repertuarowej, nie odbywało się to tak ostentacyjnie. Cieplak gra w otwarte karty. Frazy ze sztuki zestawia z innymi odległymi jej utworami. Są Miłosz, Świetlicki, Herbert, Handke, Michnik. Połączenie karkołomne, czasem tendencyjne, robi wrażenie. „Albośmy to jacy, tacy…” to przedstawienie z tezą. Brzmi ona jednak zupełnie inaczej, niż się wydaje na pierwszy rzut oka. Przejmuje ostateczną goryczą.

Najłatwiej nowy spektakl Powszechnego czytać jako bezpardonową krytykę porządków IV RP, bo na scenie Lepper i psalm w obronie Rospudy, i antylustracyjny tekst naczelnego „Wyborczej”. To tylko powierzchnia, będzie czas na mniej wygodne pytania.

Na przykład o to, co się z nami stało, dlaczego zachłysnęliśmy się nowymi możliwościami, wypchaliśmy kieszenie szmalem i ruszyliśmy na nieustający shopping. Rugując przy tym z naszego życia wszystko, za co nie można zapłacić gotówką albo najnowszą kartą kredytową. O to, dlaczego usankcjonowaliśmy nasze kompleksy, przebierając się w kostium buty i nieustępliwości. Dlaczego łatwo zaakceptowaliśmy odór nienawiści jako zwyczajne świeże powietrze. I rzecz nie tylko w lustracyjnym zgiełku, ale w tym, co codzienne, często niezauważalne. Cieplak na ostrze noża bierze polską hipokryzję, narzekanie i małe kłamstewka. I w tym portrecie bliski jest innemu "Weselu" - filmowi Wojtka Smarzowskiego.

Reżyser warszawskiego przedstawienia nie bawiąc się w subtelności i raz po raz waląc między oczy, sięga głębiej. Fakt, że w pierwszej części znajduje dla swej inscenizacji plenerową formę bliską happeningowi, atakuje ogłuszającą, graną na żywo muzyką zespołu Czerwie, a świetnie dysponowanym aktorom Powszechnego każe grać tylko dużymi literami. To jednak tylko konwencja. Pod nią jest ból, smutek, który przechodzi w rozpacz. "Albośmy to jacy, tacy…" to historia ludzi wewnętrznie wypalonych, kraju pożeranego przez pustkę. Ta pustka zagnieździła się w sercach i głowach, jak choroba trudna do pokonania. I nie tylko politycy wszelkiej maści nas nią zarazili. Wina jest po naszej stronie - zdaje się mówić Piotr Cieplak.

Mocny teatr, który nie boi się celowych przejaskrawień. Najciekawsze jednak, że dla swych diagnoz Cieplak znajduje potwierdzenie w klasycznym tekście. Bo o czym innym w końcu pisał Wyspiański, jeśli nie o apatii, która pożera wszystko i wszystkich? Nawet jeśli na wiejskich i miejskich imprezach rzuca się wiąchy bluzg, a łatwe panienki nieproszone dają zaciągnąć się do łóżka. To wszystko ruchy pozorne, jakbyśmy wszyscy byli skrępowani.

Piotr Cieplak wie, że krzyk największe wrażenie robi, gdy po nim następuje szept. Dlatego ostatni akt "Wesela" grają na scenie, a dekoracja Andrzeja Witkowskiego odwzorowuje bronowicką chatę. Kostiumy klasyczne, ale nie ma muzyki. Wszyscy aktorzy zajmują miejsca w izbie, by z pomocą arcydzieła dokończyć rozrachunek ze współczesną Polską. Tekst mówiony na biało, niemal bez aktorskiej interpretacji jakby zamierał im na ustach. Nic nie zostaje, niedawny wrzask przechodzi przejmującą ciszę. Dotknęło nas wszystkich całkowite zaćmienie.

Tak wyobrażam sobie teatr polityczny, teatr gorącej niezgody na rzeczywistość. W "Albośmy to jacy, tacy" przeszkadzają mi tylko dwie rzeczy - tekst Adama Michnika zestawiony z "Przesłaniem Pana Cogito" i psalm dla Rospudy. To już jest czysta publicystyka.

"Albośmy to jacy, tacy…"
Scenariusz, reżyseria Piotr Cieplak
Teatr Powszechny w Warszawie
Premiera 26 maja